Napisałem
list. Do Małego Księcia. Nie jestem wprawdzie dziewiczą Różyczką, którą kochałby
po kres swoich dni, pod niebem pełnym diamentowych gwiazd, ale…
Napisałem.
Może znudziła mu się samotność? Może rozegrał już ostatnią partię GO i teraz
gryzie pazury z braku lepszego zajęcia? Napisałem mu, że pora przypomnieć
ustom, że mogłyby się z nich wydostawać słowa. Usiedlibyśmy na którejkolwiek
krawędzi tego jego świata i machając nogami moglibyśmy wymieniać senne uwagi,
plując pestkami słonecznika, albo usiłować rozśmieszyć gwiazdozbiór cierpiącej na
bezsenność Panny.
Kiedy
list był gotowy, poczekałem na przychylny wiatr i puściłem samolocik, żeby
poleciał wprost pod nogi Książątka. Czekam na odpowiedź.
A z jakiego kierunku wiał wiatr?
OdpowiedzUsuńz przyszłości.
UsuńŚwiat wielu krawędzi...hmmm... i nad każdą można się pochylić. Zaczekam z Tobą.
OdpowiedzUsuńa list wysłałaś? kto wie czy on tak chętnie zaprasza gości do siebie.
Usuń