Dobrze
odkarmiony pan, skromnie odwinął się pępkiem od publiki, demonstrując
nienagannie upasione pośladki oraz korpusik, na widok którego bieda się powiesiła
na suchej gałęzi i na skraju chodnika nonszalancko konsumował wódeczkę wprost z
niewielkiej butelczyny. Niedaleko od niego starsza pani wkładała właśnie do
butów chusteczki higieniczne, a choć wystawały – rączym kłusem dogoniła odjeżdżający
autobus. Odmłodniała najwyraźniej i żałowałem, że sam nie mam takich chusteczek
przy sobie. Deszcz rosił niezbyt hojnie, z czego cieszyły się parkowe
krzewinki. W podróży posłuchałem codziennych narzekań na cenę jajek, albo na zachowanie
naszych nowych braci podczas darmowego zwiedzania Miasta. Podobno młodzież w
dbałości o nienaganną cerę starannie wyciskała pryszcze stojąc pośrodku basenu
w Aquaparku. Wysiadłem, więc nie wiem, czym skończyła się wizyta w muzeum i
wcale nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć. Sroki obszczekały psa ubranego w
kubraczek i brzmiało to jakoś szyderczo. Minąłem bez słowa, żeby nie narazić
się na podobne inwektywy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz