Wewnątrz przystankowej wiaty trwają
lekcje w szkole dla rozbitków. Dziś wykład pod hasłem „jak akumulować energię i
ochronić się od wiatru”. Prowadzi kloszard-weteran cuchnący octem dalekim od
jabłkowego aromatu. Nad polem trwa w stojącym locie pustułka i wypatruje
drobnicy czającej się pod kamieniami. Dzieci i obcy śmieją się. Miejscowi chyba
już nie potrafią. Chude dziewczęta na patykowatych nogach brną przez świat dość
niezdarnie. Najwyraźniej kobiecość w nich dojrzewa boleśnie i nie potrafią
pozbyć się pewnej kanciastości w ruchach. Pani w połowie drogi przez życie i
pewnie w połowie drogi do domu sunie pod wiatr i wytrwale nabiera rumieńców jakie
okazyjnie nosiła będąc nastolatką.
Duży poczyniłeś obserwacji, tekst aż kipi.
OdpowiedzUsuńkilka drobiazgów zaledwie. ubrane w słowa wyglądają dostojniej, niż widziane na żywo.
Usuń