czwartek, 23 kwietnia 2020

Strateg.


- To nieludzkie! – pomyślałem nie bez racji – Kto to widział, żeby nitka była cieńsza od włókna nerwowego, a igła posiadała (?) dziurkę (?) zapewne dziewiczą, albo urojoną.

Usiłowałem trafić metodami naturalnymi – po palcu. Ale albo palce mam niewłaściwego do owej dziurki rozmiaru, albo faktycznie jej tam nie było! Może usiłowałem nawlec pajęczynę na gwóźdź? Z upływającym czasem skłaniałem się ku temu wyjaśnieniu i skupiłem swoją złość na osobie, która śmiała podrzucić gwóźdź do pojemnika z igłami. Nie musiałem zaglądać do środka. Wiedziałem, że wybrałem największy rozmiar. Igły oczywiście, bo dziurek nie dostrzegałem w ogóle.

Przypomniałem sobie sytuację, z której do dzisiaj śmieją się wszyscy; moja pani z jakąś swoją znajomą poszły się kąpać, a po powrocie musiały się przebrać. Moja zrzuciła mokre ciuszki, wytarła się i ubrała w suche, a koleżanka, krępując się rozglądała się za parawanem, gdy usłyszała, że z trzech metrów to ja nie tylko jej nagości nie zobaczę, ale i sporej baby nie dopatrzę się również.

Igła miała przynajmniej część cech typowych dla sprzętu jaki reprezentowała – była ostra jak diabli i korzystała z tego bezwstydnie, kłując mnie tu i ówdzie. Nie narzekałem, bo dzięki temu łatwiej było ją odnaleźć. Palce najwyraźniej nie były od kompletu. Pomyślałem, że odwiedzę sąsiadkę, gdyż moja pani przezornie umknęła poza zasięg mojego głosu i oddała się sanatoryjnym rozkoszom z dala od domowych pieleszy. Trochę wstyd pójść do kogoś i prosić, żeby odnalazł dziurkę i wypełnił ją treścią – mogłem wyjść na satyra, słomianego wdowca, któremu jedno tylko w głowie.

Alternatywą był któryś z sąsiadów. W pamięci przejrzałem spis snajperów, zegarmistrzów i mechaników precyzyjnych, jednak z braku takowych padło na mikrobiologa. Nie wiem, jak bardzo odległa to dyscyplina od moich potrzeb, jednak pajęczyna i dziurka tak mała, że już na pewno mikro, to może akurat? Zapukałem nieśmiało, jednak na węch rozpoznałem, że otworzyła mi jego lepsza połowa, a owej, o mikrodziurki i pajęczyny pytać nie śmiałem. Szczęściem domyśliła się i wyjaśniła, że chłop poszedł tuż obok na piwo i ze dwie godziny go nie będzie, gdyż, jak sam powiedział, „poszedł wyrzucić śmieci”, a, że przed wyjściem skropił się wodą kolońską, więc dwie godziny najmarniej.

Adres znałem. W emocjach poszedłem i w kapciach. Dobrze, że ubrany w miarę. Znaczy – nie w piżamie, lecz coś bliższego odzieniu dziennemu. Knajpa nie była dla wymagających, więc wszystkie stroje były dozwolone, jednak w piżamie czułbym się nieswojo. Był! O błogosławione żony! Kocham was wszystkie! Za tę wiedzę i stoicki spokój w obliczu obcych, bo swoim, to pewnie niewąsko się obrywa. Był i grał w dart’a – w te strzałeczki rzucane do tarczy – czyli trafiłem w dziesiątkę.

Przerwałem grę zasłaniając własnym ciałem cel i ogłosiłem konkurs. Kto nawlecze nić pajęczą na gwóźdź z dziewiczą dziurką tankuje do pełna na koszt firmy! Sprawdziłem – firma, czyli ja, dysponowała portfelem. Rozgorzał bój. Nierówny. Pełen emocji i spektakularnych porażek. Kolejka śmiałków ustawiła się, by po trzech nieudanych podejściach wrócić na koniec, zahaczając po drodze bar, by uronić łezkę i pokrzepić się strzemiennym na drogę.

- Panie! – szepnął mi wprost do ucha barman – masz pan u nas dożywotnie piwko gratis za ten diabelski pomysł. Że też sam na to nie wpadłem. Przy okazji – po cóż szanownemu panu taka nitka?

Zapomniałem… Rany boskie! Nie dość, że oka nie mam, to i pamięć mnie opuściła!

4 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ten uśmiech, który dziś w sobie znalazłam na dźwięk Twoich słów w moim umyśle, kiedy czytałam... och, jak rozumiem te dylematy - dla mnie nawleczenie jakiejkolwiek igły jakąkolwiek nitką to zadanie z gatunku mało okraszonych sukcesem.
    Lubię Twoją lekkość stylu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda, że nie lubisz nawlekać igieł - chyba ożeniłbym się z Tobą...
      a tak, to jakaś lipa - sąsiadów będziemy zaczepiać, czy co?

      Usuń
    2. Noż...też...dopiero... było się nie przyznawać - a tak to zamęście poszło sobie bokiem.
      Taka szansa i przepadła. Ech, głupia, głupia i na co ci to było...

      Usuń
    3. teraz trzeba poczekać na lecznicze działanie sklerozy...
      nie ma lekko - trzeba cierpieć, bo to ponoć uszlachetnia.
      może znów jaki guzik się oberwie i zacznie się walka z przeznaczeniem.

      Usuń