czwartek, 2 kwietnia 2020

Żywa skamielina.


Strategicznie osiadłem w lagunie nieróbstwa i przeczekuję złe czasy. Jak pluskwa. Ona, niekarmiona, potrafi ponoć osiem lat przeżyć ukryta pomiędzy deskami podłogowymi, czy w innej, mysiej dziurze. A dąb pożerany żywcem przez kozioroga też osiem lat się broni, nim się podda definitywnie, więc ja, w tym samym cyklu osiadłem i zamieniam się w skałę osadową. Jak trylobit. Ale on osiadał setki, albo tysiące lat – taki był nieumiejętny. Ja będę zdolniejszy. Tak sobie postanowiłem, jeżeli mądrość można sobie postanowić i mieć. A co mi tam. Kto powiedział, że nie wolno?

Osiadłem i przyglądam się z bezpiecznej przystani, jak wokół świat pogrąża się w pływach – przypływ natchnienia-odpływ gotówki, przypływ wytycznych-odpływ rozsądku. Kolebie się toto wszystko na mizernej fali wstecznej i trzeba uważać, żeby nie wciągnęło człowieka, więc nózie w górę i trzymaj się stary, jak kotwica pośród raf koralowych – aż do śmierci. Nawet księżyc zaczął się kurczyć. Chyba się boi, że i na niego przyjdzie kryska, bo wychudł i pysk się mu wyciągnął, tylko patrzeć, jak dopadnie go anoreksja.

Świat dookoła pręży się i spieszy do nie wiadomo jakich przyszłości. Nawet czas trzeba wziąć w cugle, bo oszalał i pędzi rączo, jakby szaleju się nażarł. Jeszcze się ochwaci i będzie chciał ze mną tu… na skale osiąść, albo pogrążyć się w jakieś święte dumanie. Nie wiem, czy chcę się z nim dzielić własnymi myślami, a nawet i mojej bezmyślności mi żal na pół szatkować. Może niech lepiej poleci sobie gdzieś, gdzie tłuściejsze mieszkają życiorysy, zdarzenia dosadne, a historia miesza się przyszłością w wielkim, głodnym wirze tak, że tylko słowo „kiedyś” pławić się może nie bacząc, jakim płynie nurtem.

Osiadania nie byłem uczony i wymyśliłem je siłą własnej woli, co oznacza, że wolę posiadam. Może nawet wolną wolę posiadam, ale nie zamierzam zbyt skrupulatnie się jej przyglądać, bo a nuż poszkapiłem? Źle poczułbym się, gdybym dokonał mimowolnego odkrycia, że jednak nie i ta wola siedzi w okowach niezrywalnych, grubym lodem chłodnej bezwzględności przywalona. Na cóż mi takie rozczarowanie, gdy mogę delektować się subtelnym wątkiem wolności ulotnej jak cień ważki w nurcie potoku?

Pozycję przyjąłem godną. Dostojną. Szczerze mówiąc trochę odgapiałem od starożytnych, bo cóż ja mogłem wiedzieć o osiadaniu i właściwej sylwetce. Ale był taki gość w historii tego świata, albo miał być tak bardzo, że świat go sam wymyślił i on wiedział. Jego stado nadało mu imię Siedzący Byk w dawno wymarłym języku, szczęściem zdążyli go przełożyć na język wiecznie żywy, czyli transformacja jest możliwa i kto wie, czy nie obejmie również mnie, bo językiem zaściankowym dysponuję, a imieniem, to już zupełnie wcale. Może zanim osiądę ostatecznie ktoś nada mi imię, choćby przechodząc obok w dobrym humorze i komentując drobne zauważenia powie na przykład:

- O! Padlina!

I stanę się Opadliną z dwoma niesymetrycznie rozłożonymi wykrzyknikami i będę osiadał jak sam król, co pilnuje śpiących rycerzy gdzieś w zerodowanych, niegościnnych górach i miecz ma rdzewiejący od tak dawna, że to już wydmuszka jest i bez warstwy kalcytu, wapienia, czy gipsu zniknąłby jak natchnienie poety pozbawionego muzy. Miałem czas. Mogłem eksperymentować, uczyć się, wypróbowywać nieprawdopodobieństwa i korzystać z pamięci, a czasami z jej braku. Podstawy teoretyczne zasadniczo były mi zbędne. Nawet nie podejrzewam, że znalazłby się jakiś docent z otwartym przewodem doktorskim, który miałby ochotę zbadać szerokie spektrum osiadania jednostek, którym pośpiech dał się we znaki do tego stopnia, że aby zwolnić gotowi są nawet na osiadanie.

A ja jestem gotów. Ba! Ja osiadam! Może nieumiejętnie, może bez wsparcia ideologicznego, a kto wie, czy nie bez sensu. Jednak osiadam. Najwyraźniej mam w sobie instynktowną umiejętność, która ujawniła się właśnie teraz i bardzo chce zostać zauważoną i wykorzystaną. Nie jestem z tych, co posiadane talenta wiodą na pokuszenie, albo marynują jak śledzie w beczce. Skoro trafił mi się, usiłowałem nie pozwolić mu na śmierć z nieużywania. Przyznam się otwarcie - chciałem go wykorzystać, jakkolwiek potwornie to brzmi i źle o mnie świadczy. Nie obiecywałem wszak, że jestem dobrym człowiekiem. Nic nie obiecywałem. Nawet tego, że będę osiadał.

8 komentarzy:

  1. Osiądź lepiej. Dla własnego dobra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już osiadłem.
      zad mnie już boli od tego siedzenia.

      Usuń
  2. Osiadanie trudne ale płynąć tak z prądem jakoś głupio. Może trzeba szukać kotwicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. płynąć z prądem jest łatwo. nie wiadomo dokąd, ale wysiłku niewiele. czy głupio?
      a jeśli życie "podpowiada" właściwe postępowanie? Wtedy płynięcie z prądem jest naturalne.
      Powiedzmy, że robisz wbrew życiu, a ono wtedy mnoży przeszkody. kiedy wrócisz na właściwe tory - zaczyna sprzyjać i wygładzać zmarszczki na życiorysie.

      Usuń
  3. No właśnie, mówią że łatwe czyli mało warte. Ale ja tak robię, płynę choć czasem się opieram, na krótko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może lepiej słuchać wsparcia od życia, niż "mądrych rad" tych, którym się nie udało.

      Usuń
  4. Dzięki za przypomnienie, ludzie to tylko lustra, lepiej uczyć się na swoich błędach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uśmiecham się - prosto z lusterka...
      i oko puszczam, żeby nie było Ci smutno.

      Usuń