Strategicznie
osiadłem w lagunie nieróbstwa i przeczekuję złe czasy. Jak pluskwa. Ona,
niekarmiona, potrafi ponoć osiem lat przeżyć ukryta pomiędzy deskami
podłogowymi, czy w innej, mysiej dziurze. A dąb pożerany żywcem przez kozioroga
też osiem lat się broni, nim się podda definitywnie, więc ja, w tym samym cyklu
osiadłem i zamieniam się w skałę osadową. Jak trylobit. Ale on osiadał setki,
albo tysiące lat – taki był nieumiejętny. Ja będę zdolniejszy. Tak sobie
postanowiłem, jeżeli mądrość można sobie postanowić i mieć. A co mi tam. Kto
powiedział, że nie wolno?
Osiadłem i
przyglądam się z bezpiecznej przystani, jak wokół świat pogrąża się w pływach –
przypływ natchnienia-odpływ gotówki, przypływ wytycznych-odpływ rozsądku.
Kolebie się toto wszystko na mizernej fali wstecznej i trzeba uważać, żeby nie
wciągnęło człowieka, więc nózie w górę i trzymaj się stary, jak kotwica pośród
raf koralowych – aż do śmierci. Nawet księżyc zaczął się kurczyć. Chyba się
boi, że i na niego przyjdzie kryska, bo wychudł i pysk się mu wyciągnął, tylko
patrzeć, jak dopadnie go anoreksja.
Świat dookoła
pręży się i spieszy do nie wiadomo jakich przyszłości. Nawet czas trzeba wziąć
w cugle, bo oszalał i pędzi rączo, jakby szaleju się nażarł. Jeszcze się
ochwaci i będzie chciał ze mną tu… na skale osiąść, albo pogrążyć się w jakieś
święte dumanie. Nie wiem, czy chcę się z nim dzielić własnymi myślami, a nawet
i mojej bezmyślności mi żal na pół szatkować. Może niech lepiej poleci sobie
gdzieś, gdzie tłuściejsze mieszkają życiorysy, zdarzenia dosadne, a historia
miesza się przyszłością w wielkim, głodnym wirze tak, że tylko słowo „kiedyś”
pławić się może nie bacząc, jakim płynie nurtem.
Osiadania nie
byłem uczony i wymyśliłem je siłą własnej woli, co oznacza, że wolę posiadam.
Może nawet wolną wolę posiadam, ale nie zamierzam zbyt skrupulatnie się jej
przyglądać, bo a nuż poszkapiłem? Źle poczułbym się, gdybym dokonał mimowolnego
odkrycia, że jednak nie i ta wola siedzi w okowach niezrywalnych, grubym lodem
chłodnej bezwzględności przywalona. Na cóż mi takie rozczarowanie, gdy mogę
delektować się subtelnym wątkiem wolności ulotnej jak cień ważki w nurcie
potoku?
Pozycję przyjąłem
godną. Dostojną. Szczerze mówiąc trochę odgapiałem od starożytnych, bo cóż ja
mogłem wiedzieć o osiadaniu i właściwej sylwetce. Ale był taki gość w historii
tego świata, albo miał być tak bardzo, że świat go sam wymyślił i on wiedział.
Jego stado nadało mu imię Siedzący Byk w dawno wymarłym języku, szczęściem zdążyli
go przełożyć na język wiecznie żywy, czyli transformacja jest możliwa i kto
wie, czy nie obejmie również mnie, bo językiem zaściankowym dysponuję, a
imieniem, to już zupełnie wcale. Może zanim osiądę ostatecznie ktoś nada mi
imię, choćby przechodząc obok w dobrym humorze i komentując drobne zauważenia
powie na przykład:
- O! Padlina!
I stanę się Opadliną
z dwoma niesymetrycznie rozłożonymi wykrzyknikami i będę osiadał jak sam król,
co pilnuje śpiących rycerzy gdzieś w zerodowanych, niegościnnych górach i miecz
ma rdzewiejący od tak dawna, że to już wydmuszka jest i bez warstwy kalcytu,
wapienia, czy gipsu zniknąłby jak natchnienie poety pozbawionego muzy. Miałem
czas. Mogłem eksperymentować, uczyć się, wypróbowywać nieprawdopodobieństwa i
korzystać z pamięci, a czasami z jej braku. Podstawy teoretyczne zasadniczo
były mi zbędne. Nawet nie podejrzewam, że znalazłby się jakiś docent z otwartym
przewodem doktorskim, który miałby ochotę zbadać szerokie spektrum osiadania
jednostek, którym pośpiech dał się we znaki do tego stopnia, że aby zwolnić
gotowi są nawet na osiadanie.
A ja jestem
gotów. Ba! Ja osiadam! Może nieumiejętnie, może bez wsparcia ideologicznego, a
kto wie, czy nie bez sensu. Jednak osiadam. Najwyraźniej mam w sobie
instynktowną umiejętność, która ujawniła się właśnie teraz i bardzo chce zostać
zauważoną i wykorzystaną. Nie jestem z tych, co posiadane talenta wiodą na
pokuszenie, albo marynują jak śledzie w beczce. Skoro trafił mi się, usiłowałem
nie pozwolić mu na śmierć z nieużywania. Przyznam się otwarcie - chciałem go
wykorzystać, jakkolwiek potwornie to brzmi i źle o mnie świadczy. Nie obiecywałem
wszak, że jestem dobrym człowiekiem. Nic nie obiecywałem. Nawet tego, że będę osiadał.
Osiądź lepiej. Dla własnego dobra :)
OdpowiedzUsuńjuż osiadłem.
Usuńzad mnie już boli od tego siedzenia.
Osiadanie trudne ale płynąć tak z prądem jakoś głupio. Może trzeba szukać kotwicy.
OdpowiedzUsuńpłynąć z prądem jest łatwo. nie wiadomo dokąd, ale wysiłku niewiele. czy głupio?
Usuńa jeśli życie "podpowiada" właściwe postępowanie? Wtedy płynięcie z prądem jest naturalne.
Powiedzmy, że robisz wbrew życiu, a ono wtedy mnoży przeszkody. kiedy wrócisz na właściwe tory - zaczyna sprzyjać i wygładzać zmarszczki na życiorysie.
No właśnie, mówią że łatwe czyli mało warte. Ale ja tak robię, płynę choć czasem się opieram, na krótko
OdpowiedzUsuńmoże lepiej słuchać wsparcia od życia, niż "mądrych rad" tych, którym się nie udało.
UsuńDzięki za przypomnienie, ludzie to tylko lustra, lepiej uczyć się na swoich błędach
OdpowiedzUsuńuśmiecham się - prosto z lusterka...
Usuńi oko puszczam, żeby nie było Ci smutno.