Perfumowane charty prężą brak tłuszczu w niemal
kompletnym negliżu i łaszą się cyfrowo, pachnąc poranną datą. Niemal wdycham udawaną
erekcję, gdy nitka ażurowych majtek bezpardonowo wżyna się w srom, uwypuklając
to, co winno zostać tajemnicą, czekającą na odkrywcę godnego zaszczytu. Czytam wątpliwości
czarnych literek, czy wystarczająca liczba pikseli pokrywa zdjęcie nagością,
jak gęsia skóra zmarznięte ciało.
Patrzę na modelowane w zaciszu gabinetów
kosmetycznych pośladki, na kości policzkowe znaczone skalpelem, na pępki
wiązane powtórnie, żeby stały się studnią bez dna, na intymność domniemaną, kryjącą
się za perwersyjnie dobranym listkiem.
Tymczasem umysł skażony liczbami sprawdza rosnące zasięgi i stan konta.
Zimno. Beznamiętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz