Raz – W Afryce właśnie otwarto sezon polowań na albinosów.
Amulety z wypreparowanych ciał wciąż pozostają w modzie i popyt na takowe nie
spada. I nieważne, czy precjoza wykonano z gazeli, czy córki kuzyna z
sąsiedniej wioski, a talizman jest intymną częścią podudzia, czy jeszcze ciepłym uchem.
Grunt, żeby umiejętnie. Aby nie odrzeć z mocy tajemnej.
Dwa – Po roku walki do krwi ostatniej, wirus na
pierwszej linii frontu przegrupował się znienacka i wzmacnia siły. Mutuje. I
nie robi tego tak dostojnie, jakby oczekiwał Darwin – w ślimaczym procesie
ewolucyjnym, tylko skacze w nową jakość zajęczymi susami. Połyka czas i
przestrzeń cyfrowo. W kolejnych bitach uzyskuje wartość oczekiwaną przez
siebie, jakby był pikselem na trójwymiarowej mapie atmosfery ziemskiej. Tęczowym pikselem, a w każdym miejscu ma inny kolor - przeciętny facet już nie nadąża za możliwymi odcieniami, a ich nazwy kobiety odkryją dopiero pojutrze.
Trzy – Zima, po wielu bezproduktywnych tygodniach tułania się po himalajskich bezdrożach, albo syberyjskich pustkowiach, w końcu trafiła, gdzie powinna trafić końcem listopada. Nieoczekiwanie, pod ciężarem śniegu beztrosko zapadł się namiot, pod którym trwał sobie w najlepsze sztuczny lód, nie znający dotąd zimy. Chwilę później, w miastach, zawiódł zaawansowany, technologicznie wypieszczony sprzęt, a sanki okazały się jednym z bardziej niezawodnych pojazdów, choć wymagającym koni pociągowych. Szczęśliwie – konie nie muszą być rasowe i błękitnej krwi. Wystarczy pospolita materia, której w narodzie nie brak.
Cztery – Amatorki nieustannego zachwytu publiczności
wciąż potrafią się rozebrać tak, żeby zachować coś na jutro, choć ilość
materiału i chęć wyprzedzenia konkurencji sprawiła, że fotografa trzeba
zapraszać w tropiki, albo dobrze wygrzane domowe alkowy, by to, co winno być
dane wybrańcowi, stało się wartością zbiorową. Jeśli jednak uwielbienie tłumu jest
odwzajemniane, wypada pogratulować – dotąd tylko Bóg potrafił miłować całe
narody, albo zgoła wszystko, co żyje. Morsowanie, morsowaniem ale kiedy cellulit przymarza do posadzki, strefa komfortu kurczy się szybciej, niż zasięgi na instastory.
Pięć – Pieniądze liczą już tylko banki i władza.
Reszta liczy straty i ogrzewa się nadziejami, że może już za tydzień zdarzy się
cud powszedniości. Tymczasem krzyk w rozpaczy dobiega zewsząd. Każdy w biedzie,
zadłużony po uszy, potrzebuje wsparcia, albo sponsora. Nie jest powodem do
dumy, więc nikt głośno nie przyzna, że gotów się wypiąć, by przetrwać. I marzy,
że szara eminencja stając na zapleczu zachowa minimum taktu i nie zarazi czymś brzydkim, wymagającym wizyty u dermatologa.
Sześć – Nowe idzie. Wszędzie zagląda i chyba to zimę
spłoszyło. Bo nowe jest zuchwałe, rozpycha się, drze gębę że to jego czas. Nowe
smartfony, inteligentne lodówki, roboty odporne na gwałt, chipy nawet w konserwach dla psów, a różaniec
Muska jeden po drugim rozpierzcha się ponad atmosferą, by mieć oko na ludzką bezczelność
i zuchwałe swawole. Oko Wielkiego Brata czujnie śledzi każdy ruch i pilnuje,
żeby był on cyfrowy, bootowalny, oflagowany, strzeżony firewallem i podlegający dyskretnemu nadzorowi.
Siedem – Z tej całej biedy tyją społeczeństwa i nie
jest to chyba opuchlizna głodowa, która dopiero ma nadejść. Grzmią zasuszone
fit-treserki, że rozpasanie, obżarstwo, jak za sarmackich pohulanek, więc pasa
zaciskać czas najwyższy, biegać, nie wychodząc z domu, jeść wyłącznie ujemne kilokalorie.
Być bio- i eko-, być body-pozytywnym, choć przy większości badań najlepiej mieć
wynik negatywny. Zapewne wyjątek usprawiedliwiony paszą dla chomika, którą należy
wbić w dżinsy od wewnętrznej strony pępka.
Osiem - Sport, niegdyś zachwycający miliony, zszedł
dzisiaj do podziemia. Ponoć zapaleńcy trenują, prężą muskuły i chwalą się poprzez
sieć żonami, dziećmi i rzucaniem papierowych kul do koszy na śmieci. Chwilę po odpięciu
podglądu przestają tryskać entuzjazmem, przekierowując emocje na platformy
e-sportowe. Kciuki wilgotnieją na joystickach, głośniki przypominają sercu właściwy
rytm i puls na poziomi dwustu, kiedy zza węgła wychyla się wróg nasz oczywisty,
by zebrać łomot. Czas na flagi, na medale, szampan chłodzi się wszak nie na
darmo.
Dziewięć – Wielcy tego świata uśmiechają się do nas
przebiegle, albo zupełnie nie kryją prawdziwych intencji, ukazując zaciśnięte
usta, rozbiegany wzrok. Paparazzi mniej, lub bardziej oficjalni dokumentują
profile, często oba naraz. Czasem zamaskowane, jak w gangsterskich filmach, innym
razem jawnie pobrużdżone niepokojem o jakiekolwiek jutro u koryta pod wezwaniem
dowolnego bożka. Bo myśleć należy. Pozytywnie - to kolejny wyjątek. I mieć sponsora, dzięki któremu
zmarszczki nie dotrą aż do mózgu.
Dziesięć – Reklamy. Wiadomo, bez promocji trudno kupić choćby kromkę chleba, a co dopiero mówić o subtelniejszych potrzebach. Nie dziwne więc, że miejsce znaleźć się musi, choćby kosztem wiadomości. Bo głupi ich nie przeczyta, a nawet jeśli, to nie zrozumie, więc nie warto, a mądry gotów wykazać się niewykorzystanymi zwojami i zacząć się zastanawiać, więc również lepiej uwolnić go od pokusy. Zdecydowanie lepiej nachalną reklamą spróbować przekonać jednych i drugich, że przydadzą im się buty trekkingowe i lateksowa bieżnia do garażu zamkniętego bramą sterowaną multipilotem, albo trzeci telewizor wielkości lądowiska dla helikopterów do pokoju osiem metrów kwadrat, kątem u teściowej.
Bardzo interesujący przegląd prasy, proszę częściej:-)
OdpowiedzUsuńczęściej, to chyba będzie nudne.
UsuńW Twoim wydaniu? Nigdy!
Usuńale sama częściej nie wklejasz gawęd z Twoimi młodymi rozmówcami, choć mają niezwykle otwarte umysły - niech konserwatyści mówią, że niedojrzałe, ale szczere do krwi. odzywają się na pewno częściej, niż piszesz. warto pochylić się nad głosem młodości, bo to też nasza przyszłość. Czytam nowiny rzadko, bo zżymam się na to, co znajduję. znów seksroboty zhakowane, elektroniczne pieniądze w Wielkich Chinach i paszportowe poświadczenia z poddania się szczepieniom na CV-19.
UsuńNie wklejam częściej bo zbieram, a to trochę trwa, zwłaszcza w trybie zdalnym dla większości, Krzysia sto lat nie widziałam...
Usuńi odwrotnie - on pewnie też nie widział Ciebie.
UsuńRewelacja!!!
OdpowiedzUsuńGdybym miała wybrać od 1 do 10 to nie wiedziałabym ...
Wszystkie punkty debeściaki.
Moje uznanie :-)
nie wybieraj absolutnie - to wszystko dzieje się w realtime... jednego dnia znajdziesz świat, jakiego nawet Lem nie podejrzewał. Wścieka mnie to - badamy dno Rowu Mariańskiego, wysyłamy sondy do szukania wody na Marsie, a nie umiemy poradzić sobie z głodem tam i nadprodukcją tu. Logistycznie jesteśmy kretynami. Fascynują nas wielkie sprawy, a zapominamy o drobiazgach. Choć to wbrew mojej płci powiem, że opinia jest mężczyzną, a kobiety są bliżej faktów i prozaicznej codzienności. Żagiel dmuchany w nieskończoność kiedyś pęknie. Może modliszki mają rację uśmiercając dawcę nasienia?
Usuń