Wróżbita.
Łupież dość
swobodnie opadł na blat stołu i cierpliwie czekał, co też z niego wywróżę.
Lekko zawstydzony własną ignorancją patrzyłem nań, jakbym patrzył na
nowoodkrytą mgławicę. Mizerna przyszłość się szykuje – jedyne, czego się
dopatrzyłem, to tego, że czas najwyższy głowę umyć.
Łańcuszek szczęścia.
Nieopodal ognia
odzieram obiad ze skóry - wreszcie nie piszczy, choć mięśnie wciąż grają
agonalną pieśń rozpaczy. Łykam ślinę, oczami duszy siedząc już nad pieczystym.
Znienacka ktoś chwyta mnie między pulchne paluchy i wącha z takim zachwytem, że
aż się posikałem ze strachu.
Rozgrywka.
- Grasz
prosionkami, czy karaluchami – pytałem, rozstawiając w międzyczasie
szachownicę.
- Oczywiście
karaluchami – padła szybka odpowiedź – przecież wiesz, że stonogi są
smaczniejsze.
- Za to tłuczenie
karaluchów daje większą satysfakcję – odparłem rozsiadając się do popołudniowej
partyjki.
Przezorność.
Zakopuję w ziemi
ukradkiem, żeby nikt nie dostrzegł. Skarb, na wszelki wypadek, na czarną
godzinę – obym nigdy nie musiał jego szukać. Niech zgnije w ziemi daremnie,
żeby tylko głód nie wygnał mnie, by odkopać to, co ukrywam.
Mikrokosmos.
Pracowicie
przedzieram się przez życie najlepiej, jak potrafię. We własnej, może niezbyt
wygórowanej skali, jednak robię co mogę. Skąd miałem wiedzieć, że sięgam ledwie
wnętrza ogryzka, porzuconego daleko od wielkiego świata?
Witaj, Oko.
OdpowiedzUsuńPonoć najlepszym ekstraktem wielosłowia jest aforyzm;)
Pozdrawiam:)
chyba nie dorosłem do aforyzmów.
UsuńPostapo teraz na czasie jest.
OdpowiedzUsuńsuper - znaczy wciąż w kursie.
UsuńObrazki uruchamiają pokłady wyobraźni, a chyba oto chodzi.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
lubię patrzeć. czasem nawet udaje się coś dostrzec.
Usuń