Przesuwam palcem Afrykę – całą, bez wyjątków. Kieruję
na kurs kolizyjny z Australią. A co! Niech ma za swoje. Czarny ląd wiecznie utyskuje na
upał, niech skosztuje australijskiego kurzu!
Same dygresje. Wkurzam się, co niewątpliwie jest to
pochodną kurzu. Pomyślałem, że skoro tchnąłem ruch w Afrykę, to czemu reszta ma
gnić na posterunkach, jak pies łańcuchowy, który już nie pamięta za jakie
grzechy zesłano go na katorgę, ale wciąż merda oprawcom między oczy, za miskę
kaszy…
Trąciłem Europę, bo tam osadziłem najwięcej malkontentów.
Rwetes! Tego było mi trzeba. Rozsiadłem się i podkręcam zoom.
– Będzie się działo! Teraz obudzą się prawdziwe
potwory!
Niezła gra, kto wie, moze tak się to odbywa?
OdpowiedzUsuńjotka
kontynenty pływają, jak skwarki po letniej zupie. wystarczy podgrzać, a zaczną brykać bez umiaru.
Usuń