Przewodnik.
Uczysz mnie cieszyć się
detalem, błahostkami, których tak wiele każdego dnia. Pokazujesz smaki nieznane
i aromaty, od jakich można stracić rozsądek i skromność. Błądzę opuszkami po
twoim ciele, bez wzroku szukając miejsca, skąd rozlewa się szczęście.
Bez
granic.
Podlewałem twoje oślepione piękno
komplementami, od których kwitłaś niczym wiosenne kwiaty, czy gwiazdy w bezchmurną
noc. Kiedy straciłaś słuch pisałem dłońmi na skórze wyznania, od których kryłaś
się rumieńcem, a oddech zaczynał tańczyć w uniesieniu. Gdy zgasło czucie
zostały mi tylko wspomnienia.
Przemiana.
Było ich wielu, a nieskończony
koszmar bólu rozlewać miał się w tobie już do końca świata. Wtedy zaczęło
kiełkować życie poczęte tak niegodziwie, że płakałaś rozpacz bez granic, bo sprawcą
był nieznany szubrawca. A jednak urodziłaś niewinną miłość ufnie wtuloną w
ciebie malutkimi łapkami.
Wiara.
Opowiadałem ci każdy dzień,
choćby największym wydarzeniem był szpak siedzący na drucie, albo chmura w kształcie
trzygłowego smoka. Wspominałem rzeczy minione, albo wymyślałem jutra
piękniejsze od innych, a ty uśmiechałaś się ciepło. Nie chciałem słuchać tych
co mówili, że umarłaś dawno temu.
Żniwa.
Każdej nocy wypływałem na
staw, by pielęgnować nenufary, odkąd w słońcu lipca zaśmiałaś się, że uwierzysz
w moją miłość, gdy ofiaruję ci kwiat czarnego lotosu. Przełknąłem gorycz, w
tajemnicy poświęcając noce hodowli wodnych lilii. Wreszcie podczas nowiu
zakwitł pąk czarniejszy od nocy.
Pięknie, momentami wzruszająco:-)
OdpowiedzUsuńa momentami paskudnie.
Usuń