poniedziałek, 20 września 2021

Wrota cz.5

 

         Oczy łzawiły z wysiłku, a powietrze w pokoju stężało. Trudno czytać tak drobne pismo, choćby zostało wykaligrafowane najpiękniej. Noc najwyraźniej już minęła, bo zza okna niosły się dźwięki poranka. Typowe, proste i przewidywalne. Dużo już nie zostało czytania, więc postanowiłem zrezygnować dzisiaj z pracy i dokończyć lekturę, wcześniej biorąc prysznic. Nie należałem do szczególnie cierpliwych, a lektura rozgrzała wyobraźnię do białości.

 

            Bóg ulitował się nad nami i obiecał zabrać ze sobą, gdy tylko będziemy gotowi. Spisałem testament, listów rodzinie nie żałując, a na boskie życzenie, bym ukrył ślad jego obecności dla potomnych – spisałem na deskach księgi, prując skóry które on scalił na powrót, gdym skończył słowa kreślić sympatycznym atramentem. Księgę wetknąłem w przesyłkę wraz z dyskretną wskazówką, jak odnaleźć można garść szczegółów.

 

            Niebawem mamy wracać przez pół Europy, ślady za sobą zacierając, w żadnej gospodzie nie bawiąc dłużej jak dwie noce, ledwie tyle, by dziecku ulżyć po trudach podróży. Do kamienia granicznego, skąd Bóg zabierze nas do swojego świata. Nawet pokazywał, gdy niebo okryło się płaszczem z gwiazd, dokąd trzeba się udać, ale to ponad ludzkie pojęcie podróżować między gwiazdami, więc przyjdzie poczekać, aż sprawi cud i niech się wonczas dzieje wola nieba!

 

            Nie wiem, czy dotrzemy bezpiecznie, bo czas niepokoju pełen, na gościńcach tłok, po kniejach rabusiom zuchwałość rośnie, gdy rycerstwo, albo w pruską, albo w domowe wojny zaangażowane. Jednak wracać trzeba nawet gęsiom, więc pojedziemy, by bez zwłoki nad granicznym kamieniem świtu wypatrywać i jeśli Bóg da, zostawię tam kronikę naszej tułaczki, nim odejdziemy dalej, niż rozum sięga.

 

Odłożyłem deskę. Czułem się wyczerpany, jednak oczy, choć przekrwione świeciły blaskiem, jakiego dotąd nie znały. Ciekawość pożerała mnie od środka.

 

- Gdybym wiedział, gdzie ów kamień wyznaczał granice, pojechałbym, choćby natychmiast! Byłem święcie przekonany, że dotarli bezpiecznie i polecieli w kosmos do świata potrafiącego więcej, niż wszystko, co mi się śniło. Ów Obcy Bóg nie mógł być nikim innym, jak astronautą z odległego świata. A obcy wciąż interesują się Ziemią, może nawet kontaktując się z wybrańcami bez rozgłosu. - Tak! Muszę znaleźć kamień, o którym wspominał autor przekazu z deski! Trzeba tylko trochę się dokształcić z historii. Naszej, średniowiecznej.

*** cdn?

6 komentarzy:

  1. Czyżby spełniło się, wyrażone przez kabaret "Pod wydrwigroszem", marzenie Donalda Tuska: "Żeby do kosmosu doszedło się pieszo!"?
    Mam nadzieję, że ten znak zapytania na końcu postawiony został przez pomyłkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najpierw trzeba dojść piechotą na przylądek Canaveral.
      znak zapytania nie przez pomyłkę. zastanawiam się, czy brnąć tą drogą.

      Usuń
  2. Cdn bez znaku zapytania, stanowczo nalegam!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nalegać jest łatwo. napisać trudniej. chyba trzeba chwile odpocząć od tych historii.

      Usuń
  3. Przerwa wskazana,skoro potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię, gdy tekst mieści się na pojedynczych stronach i nie każe czekać na rozwiązanie dwadzieścia dwa miesiące, jak czynią to słonice. może obrazki, opowiadania, setki i ekstrakty, to coś, co po prostu powinno mi wystarczyć? na powieści rzucają się szaleńcy. co prawda, jeśli się uda - świat doceni ich noblowskim namaszczeniem, jednak steruje ku malutkim przyjemnościom, a cokoły niech zdobywają inni.

      Usuń