Oczy łzawiły z wysiłku, a powietrze w
pokoju stężało. Trudno czytać tak drobne pismo, choćby zostało wykaligrafowane
najpiękniej. Noc najwyraźniej już minęła, bo zza okna niosły się dźwięki
poranka. Typowe, proste i przewidywalne. Dużo już nie zostało czytania, więc
postanowiłem zrezygnować dzisiaj z pracy i dokończyć lekturę, wcześniej biorąc
prysznic. Nie należałem do szczególnie cierpliwych, a lektura rozgrzała
wyobraźnię do białości.
Bóg ulitował się nad nami i obiecał
zabrać ze sobą, gdy tylko będziemy gotowi. Spisałem testament, listów rodzinie
nie żałując, a na boskie życzenie, bym ukrył ślad jego obecności dla potomnych
– spisałem na deskach księgi, prując skóry które on scalił na powrót, gdym
skończył słowa kreślić sympatycznym atramentem. Księgę wetknąłem w przesyłkę
wraz z dyskretną wskazówką, jak odnaleźć można garść szczegółów.
Niebawem mamy wracać przez pół Europy,
ślady za sobą zacierając, w żadnej gospodzie nie bawiąc dłużej jak dwie noce,
ledwie tyle, by dziecku ulżyć po trudach podróży. Do kamienia granicznego, skąd
Bóg zabierze nas do swojego świata. Nawet pokazywał, gdy niebo okryło się
płaszczem z gwiazd, dokąd trzeba się udać, ale to ponad ludzkie pojęcie
podróżować między gwiazdami, więc przyjdzie poczekać, aż sprawi cud i niech się
wonczas dzieje wola nieba!
Nie wiem, czy dotrzemy bezpiecznie,
bo czas niepokoju pełen, na gościńcach tłok, po kniejach rabusiom zuchwałość
rośnie, gdy rycerstwo, albo w pruską, albo w domowe wojny zaangażowane. Jednak
wracać trzeba nawet gęsiom, więc pojedziemy, by bez zwłoki nad granicznym
kamieniem świtu wypatrywać i jeśli Bóg da, zostawię tam kronikę naszej
tułaczki, nim odejdziemy dalej, niż rozum sięga.
Odłożyłem deskę. Czułem się
wyczerpany, jednak oczy, choć przekrwione świeciły blaskiem, jakiego dotąd nie
znały. Ciekawość pożerała mnie od środka.
- Gdybym wiedział, gdzie ów kamień
wyznaczał granice, pojechałbym, choćby natychmiast! Byłem święcie przekonany,
że dotarli bezpiecznie i polecieli w kosmos do świata potrafiącego więcej, niż
wszystko, co mi się śniło. Ów Obcy Bóg nie mógł być nikim innym, jak astronautą
z odległego świata. A obcy wciąż interesują się Ziemią, może nawet kontaktując
się z wybrańcami bez rozgłosu. - Tak! Muszę znaleźć kamień, o którym wspominał
autor przekazu z deski! Trzeba tylko trochę się dokształcić z historii. Naszej,
średniowiecznej.
*** cdn?
Czyżby spełniło się, wyrażone przez kabaret "Pod wydrwigroszem", marzenie Donalda Tuska: "Żeby do kosmosu doszedło się pieszo!"?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten znak zapytania na końcu postawiony został przez pomyłkę...
najpierw trzeba dojść piechotą na przylądek Canaveral.
Usuńznak zapytania nie przez pomyłkę. zastanawiam się, czy brnąć tą drogą.
Cdn bez znaku zapytania, stanowczo nalegam!
OdpowiedzUsuńjotka
nalegać jest łatwo. napisać trudniej. chyba trzeba chwile odpocząć od tych historii.
UsuńPrzerwa wskazana,skoro potrzebna.
OdpowiedzUsuńlubię, gdy tekst mieści się na pojedynczych stronach i nie każe czekać na rozwiązanie dwadzieścia dwa miesiące, jak czynią to słonice. może obrazki, opowiadania, setki i ekstrakty, to coś, co po prostu powinno mi wystarczyć? na powieści rzucają się szaleńcy. co prawda, jeśli się uda - świat doceni ich noblowskim namaszczeniem, jednak steruje ku malutkim przyjemnościom, a cokoły niech zdobywają inni.
Usuń