Ciął mocno. Rozpierała go duma, że wyegzekwował należną
nagrodę. Przegrałem kolejną partię. Lepszemu przysługiwało prawo wygrawerowania
na ciele przeciwnika karbu zwycięstwa. Mężczyzna rozumie to instynktownie, bo zbierania
trofeów uczony jest od kołyski.
Kobiecie wyjaśnić? Nie sposób. Każdą zbierze na
wymioty, gdy usłyszy o naszyjnikach z uszu, skalpach, czy równie makabrycznych „pamiątkach”
kwitnących w gablotach męskiej chwały.
Jajo trwa w trwodze, czekając zuchwalca. Uczone uległości
od poczęcia. Plemnik MUSI zawalczyć o przyszłość. Wykazać się bezwzględnością. Inaczej
sczeźnie w czeluściach klozetu. Drugie miejsce jest porażką, bo nagrodę spija
wyłącznie zwycięzca.
- Głupiec! Gdybym choć raz wygrał, natychmiast poderżnąłbym
mu gardło – nie udo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz