Upał spadł na
Miasto znienacka i zagryzł wszelki dojrzały ruch. Aż mirabelki pospadały z
gałęzi i schną w pijanych aromatach. Tylko dzieci w piaskownicy skowyczą na
los, który dał im tak niewiele piasku do obsługi przedpołudnia, że trzeba
walczyć o najdrobniejszą prywatną wydmę, a przegrani łkać muszą na granicy
pomiędzy twardym placem, a powstającym właśnie pałacem dla zwycięzców.
O poranku,
przestraszone zmasowanym nalotem szpaków wróble osiadły w gęstwinach drzew i
gardłowały jakieś wróble lamenty, lecz nawet one ucichły, gdy tylko słoneczna
ciekawość sięgnęła ich schronienia. Psy kłaniają się sobie ogonami raczej
leniwie, bez nadziei na zabawę w berka, czy chowanego, bo komu chciałoby się
latać, kiedy słońce wygryza w asfalcie miękkie kałuże? Nawet owady schowały się
w głęboki cień, albo w piwnicach przeczekują szczytowe osiągnięcia wrześniowych
temperatur.
Doskonały obraz lata w pełni.
OdpowiedzUsuńa ja tak lubię mniej zdecydowane pory roku.
UsuńLubię wrzesień. A ciepły wrzesień uwielbiam. No i Twoje słowa też...
OdpowiedzUsuńczas obfitości. dobry.
Usuń