poniedziałek, 20 września 2021

W centrum zauważeń.

 

W szaroburej rzeczywistości przyglądałem się pani, która w butach na wąziuteńkich platformach przedzierała się wskroś rynku, a całe jej ciało skoncentrowane było na utrzymaniu równowagi balansując na kocich łbach, a szerokie, zapadnięte fugi stawały się zasadzką powtarzającą się częściej, niż oko zdolne było zarejestrować. Przypomniałem sobie inną, której przyszło pokonać jezdnię nieopodal, na szpilkach dłuższych od moich palców. Przeprawę zakończyła z jednym butem w ręku i miną skrzywioną bardziej niż stopa, której szczęśliwie udało się przetrwać bez skazy. O dziwo – but również przeżył, mimo dramatycznie wyglądającej katastrofy. Spochmurniały zegar słoneczny patrzył z obrzydzeniem na pręgież, metalizowany wzrok witryn patrzył chłodno na nielicznych przechodniów, wyżej położone okna wznosiły wzrok ku niebu licząc na cytrynowe błogosławieństwo słońca. Dachy, opętane wrzaskiem srok, wobec którego gołębie poszarzały bardziej niż niebo, trwały w milczeniu i pociły się po nocy zbyt mocno naładowanej negatywną emocją. Podglądam facetów ukrywających płeć pod makijażem, zdobnych w biżuteryjne detale i kobiety, usiłujące w ramach równouprawnienia wyeksponować wulgarną męskość. Samochody korzystają z przesmyków między pazernymi placami budowy, a zakonserwowani wewnątrz kierowcy ociekają jadem, ilekroć stracą łączność z siecią, lub trafią na czerwoną falę. Zaśniedziały Fredro zerka na menu knajpy czekającej na egzotycznych turystów, a ratuszowy dzwon ze spiżową obojętnością odmierza kwadranse.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz