Na
początek szpak przewodzący bandzie mazurków, którą wiódł na pokuszenie gdzieś w
chaszcze zaniedbanej posesji. I drugi, ćwiczący na mizernie odzianej gałęzi
dwie, kompletnie różne arie. W sumie sam już nie wiem, czy zasłyszana po
dwakroć kukułka nie była jego dziełem. Mijałem tak wiele spostrzeżeń, że musiałem
notować w telegraficznym skrócie:
- Kobietę pielęgnującą w
sobie bogate życie wewnętrzne i uśmiechającą się z czułością, jaką maja jedynie
ciężarne kobiety.
- Marynarka plus gołe
stopy w sandałach, stanowiła zestaw, jaki pogryzł moje sumienie
niekonsekwencją. Panu z arabskim rodowodem najwyraźniej nie, więc dryfował
przytulony do swojej wybranki w rozmiarze o trzy numery większym.
- Malutka kobieta
przytulała adekwatnego mężczyznę, wzbudzając uczucia trudne do opisania –
rozczulenie? Podziw?
- Nieodległy dzień
wysokopiennych, zabiedzonych kobiet, które ostatnie śniadanie zjadły w zeszłym
roku definitywnie już minął. Dziś dzień kobiet nie wierzących w zasadę, że
posiadanie ciała powinno być karalne publicznie. Ufff. Całe szczęście, bo jakoś
trudno mi się zachwycać wieszakiem.
- Dziecko, płci
(niesłusznie) nazywanej słabszą, dzierżyło łuk i zamierzało wsiąść w autobus penetrujący
opłotki Miasta. Z łukiem o różowych pomponach na krańcach łuczyska.
Najwyraźniej mięso znów podrożało i trzeba kogoś utalentowanego wysłać na zakupy.
Polowanie na króliki? Może pompony były wcześniej ustrzelonymi trofeami?
- Pękaty jegomość wsiadł
do tramwaju z zaczytanym na śmierć czytnikiem i natychmiast zatonął w lekturze,
w pogardzie mając mijane krajobrazy. Ciekawe, czy wysiadł, bo tramwaj bez
litości zbliżał się do przeciwległej pętli.
- Kwitną laurowiśnie, tamaryszki
i rumieńce na buzi dziewczyny jadącej rowerem w wielowarstwowej, tiulowej sukni
nieomal ślubnej. Brudny róż – to chyba niechętnie widziany kolor na ceremonii?
A może barwy suknia nabrała w trakcie podróży?
- Całoroczna flaga
Argentyny nudzi się nad portalem knajpy zamkniętej o tej porze.
- Prześliczna pani musiała
napracować się, żeby wepchnąć całe skrzętnie zgormadzone szczęście w odzież
przewidzianą na dzisiejsze przedpołudnie. Tyle puchatego szczęścia swobodnie wystarczyłoby
na dwie, skromniejsze miłości.
- Balustrady przystanku,
ktoś z zamiłowaniem do natury obsadził winoroślą. Jesienią, czekając na tramwaj
będzie można skubnąć świeże winogronko, lekko spatynowane ołowiem i
pierwiastkami ziem rzadkich.
- W parkowej alejce ktoś
rozsypał ryż. I teraz świeci jaśminową bielą pośród pożółkłego od zimy grysu. W
sam raz przeszkoda dla kolarza w kasku, który prowadził rower jedną ręką, drugą
sterując wózkiem ze szczebioczącym szczenięciem wewnątrz.
- Ślimak musiał opróżnić
rezerwowe magazyny śluzu, żeby pokonać pylisty szlak wydeptany pośród nieużytków.
I teraz drepcze zapewne suchą stopą pośród traw po drugiej stronie granicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz