Bez
wypominek.
Chciałam
cię kochać, ale ty wiecznie patrzyłeś do przodu. Nie byłam w stanie nadążyć za
tobą, gdy szukałeś Boga tam, gdzie go nie zgubiłeś. A kiedy wreszcie się
odwróciłeś… byłam już stara i brzydka. Jak ty!
Z
wypominką.
Obiecałaś
mi, że będziemy więcej niż rodziną, kiedy oddam nerkę twojemu dziecku. Trwało,
nim skalpel wyłuskał ze mnie symetrię organów, a ty płakałaś i zarzekałaś się
że nigdy i zawsze. Kiedy po narkotycznym śnie dziecko uśmiechnęło się do ciebie,
zapomniałaś o mnie natychmiast.
Niedoskonali.
-
Miałeś być dla mnie opoką niewzruszoną!
-
A ty naczyniem na wszelkie niespełnienia!
-
Nie udało się nam, bo każdemu z nas zabrakło tolerancji i determinacji.
Konkluzja.
Usiłowałem
zlizać piegi z twoich łydek i piersi, a ty się śmiałaś. Wtedy sięgnąłem w
intymność konchy, pachnącej tak, że rozum musiałem odrzucić na wieszak - nadal
byłaś rozbawiona, jednak głos ci zmatowiał sięgając dzikiej furii. Powinienem
zrozumieć, lecz akt zespolenia przerósł wyobrażenia.
Szczera
rozmowa.
Zapłakałem,
widząc ciebie broczącą krwią. Usiłowałem powstrzymać krwotok, choć we łbie
rosły mi brutalne scenariusze rodem z filmów akcji.
-
Przynieś mi podpaskę mój kochany durniu!
Miłość i spełnienie mają wiele imion...
OdpowiedzUsuńa może dla każdego jest tylko jedno imię - oczywiście różne dla różnych osób?
UsuńPrzypomniałeś mi jedna scenę z mojego życia. Zabawną i głupią jednocześnie, i bardzo erotyczną.
OdpowiedzUsuńwięc miałaś odrobinę zabawy. uśmiech przydaje się bardziej niż tabletki.
UsuńTak. Żebyś wiedział, że się uśmiechnęłam. Często-gęsto usmiecham sie do wspomnień, gdy już wypłyną.
Usuń