środa, 4 maja 2022

Śmierć wieśniaka.

 

Miasto zdawało się być miejscem ciasnym, pełnym zachłannej niegodziwości, a przecież tutejsi żyli wewnątrz od wieków. Może moja, zaściankowa przeszłość sprawiała, że cierpiałem klaustrofobię w ciasnych zaułkach, nie widząc horyzontu, ani nawet najbliższej kępy wytrzebionego lasu. Dusiłem się. Ziemia, okryta piaskiem i gliną, nie dawała oddechu, powietrze uprażone niczym popcorn, sprzedawany za niepojęte pieniądze w przedsionkach kin, zieleń spacyfikowana, zdegenerowana do zaledwie trzech wymiarów, jakimi geometria potrafi się posługiwać dzięki staraniom zmarłych geniuszy… Wszystko dookoła przytłaczało rozsądek. Więdłem, zatopiony w marzeniach o przestrzeni. O nieskończoności stepu wszechświata – tu, ubrany w kaganiec ergonomicznych uwarunkowań tyrana, zachłystywałem się konwulsją. Bez grama wody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz