W Rynku rozsiadł się jarmark, a na
krawędziach zasięgu miejskich kamer – kloszardzi raczący się niespiesznym
piwkiem w ciepłym gwarze popołudnia. Zerkali przy tym na dziewczęce piersi usiłujące
uwolnić się z okowów letnich sukienek i bluzek wykrojonych więcej niż grubo.
Starsza pani cierpiała niedosyt optymizmu i uzupełniała braki różową fryzurą,
oraz takimiż pazurkami na wszystkich posiadanych kończynach, wspierając inwazję różu
detalami na odzieży. Czerwonowłosa mama pchała pusty wózek, dziecko mając
przypięte chustą do piersi. Co i rusz natykam się na osobę poruszająca się
wózkiem inwalidzkim. Poza nimi reszta idzie we wszelkich możliwych kierunkach,
w marszu jedząc, albo popijając coś z papierowych kubków. Aż dziw, że ogródki
pełne mimo zmasowanej pieszej konsumpcji. Mahoniowy gość przytula bladą niewiastę
wydająca się mieć barwę kości słoniowej, pozwalając sobie na dotyk daleko
wykraczający poza przyjacielski. Pięknie wyglądali ubrani w soczyste odcienie
zieleni na tle licznych kwiaciarni. Ciepło skłoniło do niefrasobliwości nawet śliczne
dziewczę idące z adekwatną mamą – chyba, że czerń sukienki grzała uda tak
mocno, że zabiła skrupuły, bo nosicielka unosiła rąbek aż po granice intymności
nie zważając na tłum wokół. Wytatuowani brodacze, kolarze z koszulkami
zawiniętymi w turban, oseski przesypiające zapachy unoszące się spomiędzy
stoisk, albo drące się na jawną niesprawiedliwość omijających ich frykasów,
okulary przeciwsłoneczne i lody na milion sposobów. Zaskakuje ogromna liczba
osób cieleśnie bogatych, jakby przygotowanych na nadchodzący niedostatek.
Wreszcie nastolatek sterujący losem swojej wybranki za pomocą dłoni położonej
na kości ogonowej jak na dżojstiku. O dziwo – szli płynnie, bezkolizyjnie i nie
wpadali na pojawiające się z nagła przeszkody. Turyści o ciemnej karnacji cicho
mijali azjatów pokrzykujących te swoje nieczytelne piktogramy do telefonów
zakotwiczonych gdzieś pod Hongkongiem. Jako koneser samotności wygrzałem się w cieple ludzkości i skryłem w cichej, bezpiecznej norce prywatności.
Malujesz słowem tak skutecznie, że trudno nie widzieć przed oczami Twoich obrazów:-)
OdpowiedzUsuńchyba o to właśnie chodzi. Ty wspierasz słowa zdjęciami. ja usiłuję poradzić sobie bez obrazków.
UsuńAzjatyckie piktogramy bywają jednak czytelne. Dziecię moje, posiadłszy umiejetność pisania i czytania w hiraganie oraz katakanie, zgłebia niniejszym tajniki kanji.
OdpowiedzUsuńno właśnie - TAJNIKI - to jest słowo kluczowe.
Usuń