Nie
sądziłem, że można mieć tak wyciągniętą twarz. A ta, na
dodatek, ozdobiona była od południa brodą na kształt koziej, a od
północy w kucyk z posiwiałych przedwcześnie, niemytych zbyt
często włosów. Ozdoby podwajały niemalże długość części
twarzowej. Z lekkim niesmakiem pomyślałem, że przypomina coś na
kształt zwiędniętej pietruszki. Brrr… chodząca pietruszka nie
przyśniła się chyba nawet Lemowi.
Twarz,
a raczej głowa ze wszystkimi ozdobami zdawała się podążać
tropem wytyczonym przez fizjonomię Salwadora Dali, jednak radykalnie
poszła w kierunku pastiszu, albo wesołego miasteczka z nieodłącznym
krzywym zwierciadłem potrafiącym uwypuklić wszystko, czego
człowiek nie chce się domyślać. Twarz była mniej zniszczona od
oryginału, może ze względu na brak dostępu do rozmaitych
specyfików, które malarzowi obce nie były. Zuchwałe oczyska,
spoglądające z pogardą i z obrzydzeniem kontemplujące otoczenie,
bez względu na to, jakimi owo otoczenie dysponowało walorami. Tylko
wąs cierpiał jakiś niedostatek. Zapewne zabrakło lat, by osiągnął
rozmiar przewyższający pierwowzór i usztywnione cukrem spirale.
Głowa
zawieszona została na zabiedzonym z lekka ciele. Dobrze jest
przyznać, że zawieszona na niebotycznej wysokości znajdowała się
poza zasięgiem dzieciątek płci wszelakiej i niskopiennych kobiet
również. Pominąć kończyny dolne byłoby wielkim
niedopowiedzeniem. Karygodnym wręcz. Stopy, mijały kraniec
fabrycznej rozmiarówki może o pół numeru, jednak z której strony
się do tej wielkości skradały – tego nie jestem pewien. Obuty
jednak był, więc logistycznie temat miał opanowany. Przy takich
predyspozycjach cielesnych człowiek nie chodzi, a kroczy. Tak.
Kroczy, jest słowem adekwatnym do obrazu przechadzającego się
sobowtóra pana Dalego. Jak ptak brodzący, albo bocian na zimnej,
oszronionej jeszcze przedświtem łące.
Coś
we mnie kwiliło, niepokoiło i szarpało krawędzie świadomości,
lecz nie potrafiłem wyartykułować niepokoju. Myśli drążyły
mnie, jak kozioróg dębosz swojego żywiciela. Podryfowałem
wzrokiem za widzeniem i przyjrzałem się garderobie z nadzieją, że
może tam ukrywa się rozwiązanie. Czapka wbita na głowę pomimo
uszu zatrzymała się na osi brwi, strosząc je, szalokominiarka
najwyraźniej chciała się przywitać z czapką, bo wspięła się
nawet na garb rzymskiego, a może sępiego nosa. Spod materii
wystawały oczy wpatrzone w nierealne światy alternatywne i bardzo
odległe od tutaj. Kurta z olbrzymim kapturem mogłaby skryć
tygodniowe zakupy dla wielodzietnej rodziny skrzętnie ukrywała
zabiedzony korpus, tak, że zdawał się kroczyć we własnym cieniu.
Wąskie spodnie przydawały nogom długości, jakiej i tak posiadał
w nadmiarze.
Myśli
gorączkowo przeszukujące zasoby pamięci własnej rozproszyły się
po zakamarkach mózgu tłukąc czasami o brzegi i wypełniając
czaszkę odgłosem roju zapracowanych pszczół. Przyglądałem się
w zaciętym milczeniu brodzącemu Salwadorowi w mnisim kapturze,
kiedy pochłaniał słodycze na niebosiężnej wysokości. Gdyby nie
kurtka być może mógłbym obserwować drogę niedoskonale
rozdrobnionych fragmentów przez układ pokarmowy. Może to i lepiej,
że kurtka skrywała podobnie intymności i niedyskrecje. W garze
moich myśli kipiało, a ja wciąż dorzucałem przypraw z kolejnych,
detalicznych obserwacji. Czekałem, aż pojawi się nieznany czynnik,
katalizator, coś, co sprawi, że puzzle ułożą się w pożądany
algorytm i sezam podświadomości wypluje rozwiązanie. Objawienie
musiało nadejść, bo przecież mieszkało we mnie. Takich rzeczy
nie da się wymyślić, one po prostu są. Zmysły zaangażowałem do
cna. Patrzyłem, jak pod szaro-burym niebem kroczył szaro-bury okaz
powodujący mój ból głowy. Zanikał. Na takim tle zanikał, jak
niknie zasięg telefonów komórkowych, albo sygnał TV w czasie
burzy. On zanikał oczywiście, nie ból głowy.
Pomyślałem,
że skrada się nieznacznie, że ukrywa, szukając cienia i to było
to! Mój katalizator i objawienie! Tak! Euforia. Tajemniczy Don Pedro
z popularnej niegdyś kreskówki realizowanej na podstawie książek
Pugaczewskiego był rozwiązaniem szarady.
O tak, Don Pedro z kreskówki, pamiętam go :)
OdpowiedzUsuńszpieg z krainy deszczowców.
Usuń