wtorek, 26 maja 2020

Tango.

- Jesteś piękna – szepnąłem, choć nie mogłaś mnie słyszeć. Szłaś właśnie w stronę lustra, żeby się przekonać, jak wyglądasz w szpilkach malowanych dojrzałym winem.

Jeżeli gdzieś obok był świat, to nie mieścił się w polu widzenia. Widziałem tylko twoje biodra tańczące w rytm kroków. Puls rytmicznie wystukiwany na podłodze, stanowczo był zbyt wolny dla moich szalejących zmysłów. Nie patrzyłem… Gapiłem się bezwstydnie całkiem i ledwie pamiętałem o oddychaniu, gdy doszłaś do lustra i wdzięczyłaś się do siebie w nim odbitej. Profil ujawnił piersi. Nie, żebym o nich zapomniał, ale teraz, kiedy wspięły się na dwunastocentymetrowe obcasy zdawały się sięgać nieba. Ty cała zdawałaś się tam sięgać, a może wręcz mieszkałaś tam właśnie…


Zerknęłaś na mnie z uśmiechem, w którym drzemało coś więcej niż kokieteria. A potem wracałaś do mnie, a ja chłonąłem widok, aż mi w gardle uschły dźwięki. Siedziałem na niskim, miękkim stołku, gdy podeszłaś i ujęłaś moją twarz w dłonie. Patrzyłem ci w oczy, a ty powiedziałaś na tyle cicho, żebym tylko ja mógł usłyszeć:

- Kocham cię. Przy tobie potrafię być piękna…

Kręciło mi się w głowie. Widziałem cię przecież nagą, widziałem w sukienkach, spod których dla mnie wyjmowałaś ukradkiem bieliznę, wciąż pachnącą kobiecością. Sam nie wiem, na jak wiele sposobów potrafisz mnie oszołomić. Wtedy, w sklepie jakich przecież wiele, taż nie wiedziałem, nie miałem cienia podejrzeń, skąd w tobie nagle rozkwitło tyle pokus. Jakbyś piekłem pożądania we mnie wstrząsnęła i rozbudziła i tak już gorące instynkty. Rozdmuchałaś żar i kipiałem patrząc na ciebie.

A potem… Ukląkłem przed tobą i zdejmowałem nienawykłe do twojego ciepła buty, żeby na kostkach zapiąć wąskie paski sandałów, które ledwie jedną wieczność wcześniej zdejmowałem z twoich stóp, żebyś mogła przymierzyć szpilki. Bez pośpiechu zapinałem paseczki, ciesząc się gładkością skóry i bezkarnie wykorzystywałem okazję, żeby pieścić wierzch stopy i kostkę, wspiąć się na łydki, mimo, iż tam nie sięgał żaden pasek. Wyobraźnią sięgnąłem róży, która wilgocią zakwitła dopiero co na bieliźnie i pachniała tak, że straciłem resztki rozumu.

Ręce trzęsły mi się z emocji. Ponoć wokół byli jacyś ludzie. I ekspedientka pytająca, czy dobry rozmiar wybraliśmy z regału. Pogoniłaś ją matowym głosem, żeby dalej ubierać się w moją pieszczotę nieskrępowaną radością. Może na odczepnego rzuciłaś, że zastanowimy się i wrócimy, a potem odłożyliśmy pudełko z butami na miejsce – swoje już zrobiły i nie były do niczego więcej potrzebne. Wyszliśmy w pośpiechu, żebym na ruchomych schodach wypił twój oddech do dna, a kiedy całkiem go zabrakło szepnąłem:

- Chodź!

I pociągnąłem cię do przymierzalni pierwszego z brzegu sklepu, sięgając po jakiś stanik w kolorze szmaragdów, żeby osłonić prawdziwe intencje. Jakieś nastolatki bezradnie rozglądały się po wieszakach szukając akceptacji, kiedy zamykałem za nami drzwi kabiny. Gryzłaś palce, kiedy suszyłem oddechem czarne koronki, aż spłynęły ku ziemi ostatkiem sił trzymając się twoich kostek. Moje dłonie szukały twojego ciała, żeby wydobyć jego ciepło na zatracenie. Dudniło mi w głowie, gdy wtuliłem się ustami w pulsującą intymność, a ty drapałaś przepierzenie w paroksyzmie pozbawionym wstydu. Pchnęłaś biodra do przodu, zataczając się bez pamięci. Zdusiliśmy krzyk.

Wzrok na szczęście nie zdradził nas wcale, gdy spełnieniem pomalowany musiał unieść ciężar niewypowiedzianej przygany młodych ekspedientek, kiedy pijani zataczaliśmy się ku wyjściu ignorując promocje i okazje. Pachniałem tobą, a zapach sechł na mnie niespiesznie. Wiatr zdarł ze mnie wilgoć i porwał ją w uliczne otchłanie. Cóż za szaleństwo odebrało nam rozum? Jakimi ścieżkami wiedzeni sięgnęliśmy po siebie pośród obcych? Pytania rosły w mojej głowie, która nadal dymiła pośród emocji palących rozsądek, który udawał, że wciąż ma wolne. Oddech zanosił się spazmami, gdy cichutko wtuliłaś mi się pod pachę i szłaś obok, bliżej niż zwykle. Nasz krok zjednoczył biodra w jedną płynną całość. Dopiero wtedy powiedziałaś mi, co się stało w tym sklepie z butami, gdy zakładałem ci je klęcząc przed tobą:

- Widziałeś oczy tej kobiety, która przechodziła obok? Wszystko oddałaby za taką chwilę.

4 komentarze:

  1. Pięknie, jest w tym opowiadaniu tyle zmysłowości, że wyobraźni więcej nie trzeba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatecznie wszystko dzieje się w głowie. nie trzeba dopowiadać nic. wystarczy zamknąć oczy i obraz sam się rozwinie. każdemu inny.

      Usuń
  2. Witaj, Oko.

    "W zwier­cia­dłach — świa­teł pię­tro­wa­nie,
    A w szy­bach — zmrok po­sęp­ny,
    I nie­ustan­ne za­nu­rza­nie
    Sto­py w ten dźwięk na­stęp­ny..."
    "Tango" - B. Leśmian)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poeci w kilku słowach potrafię to, co mi zajmuje dwie strony.

      Usuń