-
Jesteś piękna – szepnąłem, choć nie mogłaś mnie słyszeć.
Szłaś właśnie w stronę lustra, żeby się przekonać, jak
wyglądasz w szpilkach malowanych dojrzałym winem.
Jeżeli
gdzieś obok był świat, to nie mieścił się w polu widzenia.
Widziałem tylko twoje biodra tańczące w rytm kroków. Puls
rytmicznie wystukiwany na podłodze, stanowczo był zbyt wolny dla
moich szalejących zmysłów. Nie patrzyłem… Gapiłem się
bezwstydnie całkiem i ledwie pamiętałem o oddychaniu, gdy doszłaś
do lustra i wdzięczyłaś się do siebie w nim odbitej. Profil
ujawnił piersi. Nie, żebym o nich zapomniał, ale teraz, kiedy
wspięły się na dwunastocentymetrowe obcasy zdawały się sięgać
nieba. Ty cała zdawałaś się tam sięgać, a może wręcz
mieszkałaś tam właśnie…
Zerknęłaś
na mnie z uśmiechem, w którym drzemało coś więcej niż
kokieteria. A potem wracałaś do mnie, a ja chłonąłem widok, aż
mi w gardle uschły dźwięki. Siedziałem na niskim, miękkim
stołku, gdy podeszłaś i ujęłaś moją twarz w dłonie. Patrzyłem
ci w oczy, a ty powiedziałaś na tyle cicho, żebym tylko ja mógł
usłyszeć:
-
Kocham cię. Przy tobie potrafię być piękna…
Kręciło
mi się w głowie. Widziałem cię przecież nagą, widziałem w
sukienkach, spod których dla mnie wyjmowałaś ukradkiem bieliznę,
wciąż pachnącą kobiecością. Sam nie wiem, na jak wiele sposobów
potrafisz mnie oszołomić. Wtedy, w sklepie jakich przecież wiele,
taż nie wiedziałem, nie miałem cienia podejrzeń, skąd w tobie
nagle rozkwitło tyle pokus. Jakbyś piekłem pożądania we mnie
wstrząsnęła i rozbudziła i tak już gorące instynkty.
Rozdmuchałaś żar i kipiałem patrząc na ciebie.
A
potem… Ukląkłem przed tobą i zdejmowałem nienawykłe do twojego
ciepła buty, żeby na kostkach zapiąć wąskie paski sandałów,
które ledwie jedną wieczność wcześniej zdejmowałem z twoich
stóp, żebyś mogła przymierzyć szpilki. Bez pośpiechu zapinałem
paseczki, ciesząc się gładkością skóry i bezkarnie
wykorzystywałem okazję, żeby pieścić wierzch stopy i kostkę,
wspiąć się na łydki, mimo, iż tam nie sięgał żaden pasek.
Wyobraźnią sięgnąłem róży, która wilgocią zakwitła dopiero
co na bieliźnie i pachniała tak, że straciłem resztki rozumu.
Ręce
trzęsły mi się z emocji. Ponoć wokół byli jacyś ludzie. I
ekspedientka pytająca, czy dobry rozmiar wybraliśmy z regału.
Pogoniłaś ją matowym głosem, żeby dalej ubierać się w moją
pieszczotę nieskrępowaną radością. Może na odczepnego rzuciłaś,
że zastanowimy się i wrócimy, a potem odłożyliśmy pudełko z
butami na miejsce – swoje już zrobiły i nie były do niczego
więcej potrzebne. Wyszliśmy w pośpiechu, żebym na ruchomych
schodach wypił twój oddech do dna, a kiedy całkiem go zabrakło
szepnąłem:
-
Chodź!
I
pociągnąłem cię do przymierzalni pierwszego z brzegu sklepu,
sięgając po jakiś stanik w kolorze szmaragdów, żeby osłonić
prawdziwe intencje. Jakieś nastolatki bezradnie rozglądały się po
wieszakach szukając akceptacji, kiedy zamykałem za nami drzwi
kabiny. Gryzłaś palce, kiedy suszyłem oddechem czarne koronki, aż
spłynęły ku ziemi ostatkiem sił trzymając się twoich kostek.
Moje dłonie szukały twojego ciała, żeby wydobyć jego ciepło na
zatracenie. Dudniło mi w głowie, gdy wtuliłem się ustami w
pulsującą intymność, a ty drapałaś przepierzenie w paroksyzmie
pozbawionym wstydu. Pchnęłaś biodra do przodu, zataczając się
bez pamięci. Zdusiliśmy krzyk.
Wzrok
na szczęście nie zdradził nas wcale, gdy spełnieniem pomalowany
musiał unieść ciężar niewypowiedzianej przygany młodych
ekspedientek, kiedy pijani zataczaliśmy się ku wyjściu ignorując
promocje i okazje. Pachniałem tobą, a zapach sechł na mnie
niespiesznie. Wiatr zdarł ze mnie wilgoć i porwał ją w uliczne
otchłanie. Cóż za szaleństwo odebrało nam rozum? Jakimi
ścieżkami wiedzeni sięgnęliśmy po siebie pośród obcych?
Pytania rosły w mojej głowie, która nadal dymiła pośród emocji
palących rozsądek, który udawał, że wciąż ma wolne. Oddech
zanosił się spazmami, gdy cichutko wtuliłaś mi się pod pachę i
szłaś obok, bliżej niż zwykle. Nasz krok zjednoczył biodra w
jedną płynną całość. Dopiero wtedy powiedziałaś mi, co się
stało w tym sklepie z butami, gdy zakładałem ci je klęcząc przed
tobą:
-
Widziałeś oczy tej kobiety, która przechodziła obok? Wszystko
oddałaby za taką chwilę.
Pięknie, jest w tym opowiadaniu tyle zmysłowości, że wyobraźni więcej nie trzeba...
OdpowiedzUsuńostatecznie wszystko dzieje się w głowie. nie trzeba dopowiadać nic. wystarczy zamknąć oczy i obraz sam się rozwinie. każdemu inny.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"W zwierciadłach — świateł piętrowanie,
A w szybach — zmrok posępny,
I nieustanne zanurzanie
Stopy w ten dźwięk następny..."
"Tango" - B. Leśmian)
Pozdrawiam:)
poeci w kilku słowach potrafię to, co mi zajmuje dwie strony.
Usuń