poniedziałek, 18 maja 2020

Przypadek kliniczny.


- Zauważyłem objawy… Mam okres – wyjawiłem informację, jakbym zdradzał tajemnice szyfru Enigmy.

- Bujasz! – gość prostolinijnie zbił argumenty – Nie wyglądasz na kobietę. Nawet po paru głębszych nie zbliżasz się do wizerunku.

- Nie wyglądam i nie jestem. Ale okres mam. – wstyd się przyznać, jednak sprawiło mi przyjemność oglądanie jego zdumienia – Osiągnąłem. Okres połowicznego rozpadu!

Teraz patrzył już na mnie, jak inżynier patrzy na pokłady kruszcu w rabunkowo eksploatowanym kamieniołomie. Szukał rys i pęknięć. Śladów. Może zagrzybienia, albo murszejącej moralności. Na wszelki wypadek odsunął się o krok, bo w obliczu nieobliczalnego lepiej stać za daleko, niż za blisko. Przezornie dodał jeszcze jeden, lekko już nadmiarowy krok wstecz. A ja przecież w ramach rozpadu stawałem się coraz bardziej bezbronny i czas rwał we mnie dziurska wielkie jak talerze. Jeszcze niewidoczne, ale już bolesne.

- Wiesz, że mój organizm rozpoczął stosowanie kamuflażu termicznego? – zaintrygowałem człowieka na tyle, że przestał się cofać i słuchał nadstawiając uszu, jakby skanował wszystkie zakresy fal, łącznie z tymi, w granicach których ludzie nie pracują i nie odpoczywają – Pełna, podświadoma adaptacja do warunków zewnętrznych. Jest zimno, a moja skóra staje się zimna i niewykrywalna przez podczerwień. Kiedy upał, natychmiast osiąga temperaturę wrzenia ołowiu i zaczyna myśleć o krystalizacji co mniej wybrednych minerałów. Przyzwyczaja się. Chyba jest gotowa na wszystko. Łącznie z gniciem gdzieś na stercie parujących skór.

Obserwował moją skórę ze skupieniem godnym uwagi poświęcanej finałowym rozgrywkom Super Bowl. Potrafiłem się marszczyć w nieprawdopodobnych miejscach, również tam, gdzie nie miałem przegubów. Wyhodowałem gargantuiczne zmarszczki nawet na pośladkach, nieudolnie naśladując topografię mózgu. Najlepiej chyba mi wyszedł podział na półkule…

- Spodziewam się rychłego wezwania – mówiąc to zacząłem się nerwowo rozglądać, zarażając moimi lękami rozmówcę, aż obaj zaczęliśmy zerkać na boki, wachlując uszami okolicę niczym słoniowi seniorzy wypoczywający w cieniu zagajnika ograbionego z owoców – Do klinik…

Zabiłem mu ćwieka, i właśnie zaczynał artykułować jakieś zdumione „dlaczego”, kiedy wystartowałem z ciągiem dalszym.

- Słyszałeś o czymś takim, jak bilans pięćdziesięciolatka? – nie słyszał, poznałem to po jego minie – Otóż… Idziesz na kompleksową diagnostykę. Rzecz bez precedensu. Zaglądają ci we wszystkie otwory, nawet te, których nie jesteś świadom. I badają, zliczają i obserwują wahania. Kiedy dossier jest już kompletne poklepią po plecach, dadzą receptę na witaminki, ale tak naprawdę, to była tylko przykrywka dla faktycznych motywów przeglądu technicznego. Wyjaśnię to na przykładzie. Weźmy taki „cień na płucach”, mówi ci to coś?

Kiwnął głową zaintrygowany do żywego mięsa.

- Ciekawe, że jedno płuco ma cień, a drugie go nie ma. A przecież w tej samej klatce siedzą i karmią się jednakowym powietrzem. Więc co? Diagnoza jest nie do podważenia dla laika, bo niby jak ma samemu sobie zajrzeć do płuca. A jeśli… to płuco chcą ci zabrać? Bo masz dwa i w drugiej połowie życia raczej słabo wykorzystujesz tak rozrzutnie przydzielone zasoby, więc można bez konsekwencji jedno uszczknąć i oddać potrzebującym, a w najgorszym razie potrawkę dla głodującej Afryki sporządzić?

Wystraszyłem człowieka, jednak zamierzałem dobić go własnym podejrzeniem i eskalowałem strach. Jego strach oczywiście…

- Dwie nogi… - szeptałem – Oczy, uszy i jądra…Nerki… Wszystko nadmiarowe, ledwie używane, a i to najczęściej niezgodnie z pierwotnym przeznaczeniem. Przyjdzie wezwanie i zaczną się rozbiory. Zaborców nie braknie. Krwiopijców. I wandali.

6 komentarzy:

  1. Pięćdziesięciolatkowi chyba już nie zabiorą, chociaż, kto wie, na bezrybiu itd.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. co robić - ciała się psują i zużywają.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "widzę
    jasne cienie
    poruszają się wolno
    jak w głębi oceanu

    widzę
    bezczynne ręce
    nieporadne łokcie i kolana
    policzki w których zagnieździł się cień
    usta otwarte we śnie
    bezbronne plecy

    jesteśmy tutaj sami
    – mój mistagogu…"
    ("Msza za uwięzionych" - Z. Herbert)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś niewyczerpanym źródłem - dziękuję.

      Usuń