- Zauważyłem objawy… Mam okres – wyjawiłem informację, jakbym zdradzał tajemnice szyfru Enigmy.
- Bujasz! – gość prostolinijnie zbił argumenty – Nie wyglądasz na
kobietę. Nawet po paru głębszych nie zbliżasz się do wizerunku.
- Nie wyglądam i nie jestem. Ale okres mam. – wstyd się przyznać,
jednak sprawiło mi przyjemność oglądanie jego zdumienia – Osiągnąłem. Okres
połowicznego rozpadu!
Teraz patrzył już na mnie, jak inżynier patrzy na pokłady kruszcu w
rabunkowo eksploatowanym kamieniołomie. Szukał rys i pęknięć. Śladów. Może zagrzybienia,
albo murszejącej moralności. Na wszelki wypadek odsunął się o krok, bo w
obliczu nieobliczalnego lepiej stać za daleko, niż za blisko. Przezornie dodał
jeszcze jeden, lekko już nadmiarowy krok wstecz. A ja przecież w ramach rozpadu
stawałem się coraz bardziej bezbronny i czas rwał we mnie dziurska wielkie jak
talerze. Jeszcze niewidoczne, ale już bolesne.
- Wiesz, że mój organizm rozpoczął stosowanie kamuflażu termicznego? –
zaintrygowałem człowieka na tyle, że przestał się cofać i słuchał nadstawiając
uszu, jakby skanował wszystkie zakresy fal, łącznie z tymi, w granicach których
ludzie nie pracują i nie odpoczywają – Pełna, podświadoma adaptacja do warunków
zewnętrznych. Jest zimno, a moja skóra staje się zimna i niewykrywalna przez
podczerwień. Kiedy upał, natychmiast osiąga temperaturę wrzenia ołowiu i
zaczyna myśleć o krystalizacji co mniej wybrednych minerałów. Przyzwyczaja się.
Chyba jest gotowa na wszystko. Łącznie z gniciem gdzieś na stercie parujących
skór.
Obserwował moją skórę ze skupieniem godnym uwagi poświęcanej finałowym
rozgrywkom Super Bowl. Potrafiłem się marszczyć w nieprawdopodobnych miejscach,
również tam, gdzie nie miałem przegubów. Wyhodowałem gargantuiczne zmarszczki
nawet na pośladkach, nieudolnie naśladując topografię mózgu. Najlepiej chyba mi
wyszedł podział na półkule…
- Spodziewam się rychłego wezwania – mówiąc to zacząłem się nerwowo
rozglądać, zarażając moimi lękami rozmówcę, aż obaj zaczęliśmy zerkać na boki,
wachlując uszami okolicę niczym słoniowi seniorzy wypoczywający w cieniu zagajnika ograbionego z owoców – Do klinik…
Zabiłem mu ćwieka, i właśnie zaczynał artykułować jakieś zdumione
„dlaczego”, kiedy wystartowałem z ciągiem dalszym.
- Słyszałeś o czymś takim, jak bilans pięćdziesięciolatka? – nie
słyszał, poznałem to po jego minie – Otóż… Idziesz na kompleksową diagnostykę.
Rzecz bez precedensu. Zaglądają ci we wszystkie otwory, nawet te, których nie
jesteś świadom. I badają, zliczają i obserwują wahania. Kiedy dossier jest już
kompletne poklepią po plecach, dadzą receptę na witaminki, ale tak naprawdę, to była tylko przykrywka dla faktycznych motywów przeglądu technicznego. Wyjaśnię to na
przykładzie. Weźmy taki „cień na płucach”, mówi ci to coś?
Kiwnął głową zaintrygowany do żywego mięsa.
- Ciekawe, że jedno płuco ma cień, a drugie go nie ma. A przecież w
tej samej klatce siedzą i karmią się jednakowym powietrzem. Więc co? Diagnoza
jest nie do podważenia dla laika, bo niby jak ma samemu sobie zajrzeć do płuca.
A jeśli… to płuco chcą ci zabrać? Bo masz dwa i w drugiej połowie życia raczej
słabo wykorzystujesz tak rozrzutnie przydzielone zasoby, więc można bez
konsekwencji jedno uszczknąć i oddać potrzebującym, a w najgorszym razie
potrawkę dla głodującej Afryki sporządzić?
Wystraszyłem człowieka, jednak zamierzałem dobić go własnym
podejrzeniem i eskalowałem strach. Jego strach oczywiście…
- Dwie nogi… - szeptałem – Oczy, uszy i jądra…Nerki… Wszystko
nadmiarowe, ledwie używane, a i to najczęściej niezgodnie z pierwotnym
przeznaczeniem. Przyjdzie wezwanie i zaczną się rozbiory. Zaborców nie braknie.
Krwiopijców. I wandali.
Pięćdziesięciolatkowi chyba już nie zabiorą, chociaż, kto wie, na bezrybiu itd.
OdpowiedzUsuńmięso jeszcze nie śmierdzi... chyba...
UsuńDobra metafora...
OdpowiedzUsuńco robić - ciała się psują i zużywają.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"widzę
jasne cienie
poruszają się wolno
jak w głębi oceanu
widzę
bezczynne ręce
nieporadne łokcie i kolana
policzki w których zagnieździł się cień
usta otwarte we śnie
bezbronne plecy
jesteśmy tutaj sami
– mój mistagogu…"
("Msza za uwięzionych" - Z. Herbert)
Pozdrawiam:)
jesteś niewyczerpanym źródłem - dziękuję.
Usuń