Pierwszy, ze strachu przed śmiercią spłonął w
niepokojach i nie wytrzymując ciśnienia drżących myśli, niezwłocznie zabił
się, bo czekanie i strach gorsze były mu od natychmiastowego efektu.
Kunsztownie zawiązany sznur od bielizny zapisał w spadku własnym dzieciom,
łudząc się, że zrozumieją przesłanie.
Drugi pozwolił się zamrozić, w naiwnej wierze, że za
sto lat nauka posiądzie lekarstwo wystarczające, by życie przedłużyć chociaż o
kilka wieków – przezornie, przed wejściem do kriokomory założył stuletnią
lokatę w banku, żeby nie spędzić wieczności żebrząc na ulicach i śpiąc pod
mostem.
Trzeci podszedł do sprawy filozoficznie. Skoro myśli
powodują niepokoje, więc zamiast życia należy się pozbyć ich właśnie. Odważnie eksperymentował
z alkoholem i mniej legalnymi używkami, aż osiągnął spokój ducha w zakładzie
zamkniętym – ubezwłasnowolniony nie był w stanie rozdysponować resztek majątku,
skazując bliskich na rodzinną batalię. Uśmiechnięty od ucha do ucha i wolny od
trosk nie podejrzewał skali rodzącego się konfliktu.
Czwartemu ideologia wskazała szansowny kierunek
rozwoju. Wiara mająca moc przestawiania gór – obiektów nieruchawych i masywnych
do obłędu, względem jednostek mobilnych i lekkich niczym piórko miała pełne
prawo zainicjować komfortową podróż bez przesiadek w kierunku nowego świata/życia.
Starannie unikał ciężkich potraw i przezornie wierzył we wszystkich znanych
ludzkości Bogów, bo nigdy nie wiadomo, który okaże się autentyczny. Nie
potrafiąc przewidzieć, jaką walutą należy dysponować w zaświatach obciążył stanem
posiadania żonę, a w drogę wyruszyć zamierzał „na lekko”, żeby zwiększyć szansę
szczęśliwego lądowania.
Piątemu zaświtała idea reinkarnacji, sprawiająca, że
śmierć stawała się zaledwie zabiegiem chirurgicznym – niezbyt przyjemnym,
jednak niezbędnym dla kontynuacji życiorysu w lepszym, bo nowym opakowaniu. Zwiedzał
świat, szukając doskonałego miejsca dla przyszłej lokalizacji własnych idei, a gdy w końcu odkrył je,
wymienił cyfry z kart bankowych na kruszec, który nie traci wartości i nocą, w
wielkiej tajemnicy, zdeponował go nieopodal raju, grzebiąc w ziemi. Zaufanie do idei było
zdecydowanie większe niż do rodziny, której na stare lata niedostatki pamięci,
albo nieumiejętnie skrywana chytrość mogła wypaczyć obietnicę zwrotu depozytu bezradnie
kwilącemu niemowlęciu kolejnego wcielenia.
Szóstemu…
- Ej! Szósta! Szósty! Co u Was?
A szóstemu wszystko jedno...
OdpowiedzUsuńej! chyba nie jest aż tak źle?
Usuń