Mój psychoterapeuta, z rozpaczy popełnił samobójstwo.
Wcześniej, próbował wszystkiego, desperacko proponując nawet elektrowstrząsy.
Kiedy odmówiłem, pokiwał głową ze zrozumieniem, jednak nie dysponował alternatywnym
programem leczenia.
Człowiek starych czasów i zasad – nie potrafił dłużej
brać pieniędzy za sesje na kozetce, po których czułem się nieco sfatygowany,
gdyż mebel służył dłużej niż ustawa przewiduje, a jego połowiczny rozpad
datowany był na wczesny renesans. Wstyd mi było przyznawać się, że kontakt z antykiem,
zamiast uniesień przynosi ból w krzyżu, jednak nie posunąłem się do propozycji darowizny
na zakup nowego wyposażenia gabinetu.
Wypchnął narzędzie pracy oknem i skoczył. Chybiając o włos, rozbił uczoną głowę.
Jeśli chybił o włos, to może jednak nie było to samobójstwo?
OdpowiedzUsuńskoro skoczył, to jednak poważna poszlaka.
UsuńGdyby kozetka nie była niewygodnym antykiem, a wypasioną kanapą- może miałby szansę przeżyć? :)
OdpowiedzUsuńkatasta227
lepszy byłby spadochron. antyki mają zwykle słuszne rozmiary.
Usuń