Pracuś.
Pracowałem
w pocie czoła, nie bacząc, że sierp księżyca rozorał już pół nieba. Nie mogłem
zawieść gawiedzi, należał im się występ najwyższej klasy. Gdy wreszcie wzeszło
słońce ostrze gilotyny zamigotało szelmowskim blaskiem.
Dociekliwy.
Od
tygodnia wierciłem jej dziurę w brzuchu - musiałem wiedzieć wszystko, do
najdrobniejszego szczegółu. Nie przypuszczałem, że prędzej zdechnie, niż podzieli
się wiedzą. Powinna mnie uprzedzić mądrala!
Wyrozumiały.
Nie
umiałem się na nią gniewać, choć zdradziła mnie perfidnie, realizując moje
fantazje z obcym. Gniew zanieczyściłby osąd i wprowadził między nas zbędne emocje.
Beznamiętnie odpiąłem kaburę i przestrzeliłem jej obie skronie.
Ogrodnik.
Nie
wiedziałem, czy odrośnie, jednak ziemniakom, czy tulipanom się udaje. Żeby nie
stracić nadziei zakopałem ją w żyznej ziemi i wypatruję wiosny, nim zacznę
podlewać. Jeśli zakwitnie, będzie smakować rewelacyjnie.
Towarzyski.
Nie
chciałem zostać sam, wspinając się na drugą stronę tęczy. We dwójkę łatwiej podążać
w nieznane, a i droga się tak nie dłuży. Żebyśmy się nie zgubili podczas
podróży założyłem nam wspólną pętlę na szyje.
Uwielbiam czarny humor. Ekstrakty wspaniałe ;)
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to rozumieć ale mam nadzieję że mieszkasz daleko stąd...
UsuńMalujesz słowem, niczym Beksiński pędzlem ;-)
OdpowiedzUsuńże tak mrocznie i ponuro? czasami korzystam z humoru.
UsuńPamiętnik socjopaty?
OdpowiedzUsuńwspomnienia zombie.
Usuń