Kiedy ranne wstały zorze wyzłacając niebo
na różowo - wyprowadzam swój PESEL na spacer żeby mi nie zgrzybiał. Trochę
skrzypi i protestuje, że to nie pora na kogoś równie statecznego i cynicznie
zauważa, że skrzepło i zesztywniało to co powinno krzepnąć i sztywnieć w
obliczu hmmm… powiedzmy dzieł sztuki. Tych odnawialnych i ekologicznie
czystych, niemal dziewiczych. Z przekąsem wita się ten mój PESEL z PESELEM
sąsiada ze staropolskim życzeniem dobrego dnia, co zakrawa na kpinę, ale on ma
alibi – wyprowadza psa, który dopiero co był czarny, a dziś siwiuteńki. Zamarzł
mu, czy co? Może oprószony mąką, bo siedział pod kuchennym stołem podczas
zagniatania ciasta? Idę, klnąc króla życia, któremu lenistwo kazało zaparkować
samochód na przejściu dla pieszych. Może wymyślił strefę wolną od ruchu
pieszych? Po co mają się szwendać i wpadać pod koła? Tyle z tym później kłopotów,
tłumaczyć się trzeba i podwozie z krwi oczyścić, a może i kłaki z kraty
chłodnicy wyrywać. Mijam długobrodego w kapciach, biegnącego za psem
zmierzającym ku mniej zroszonemu klombowi i jutrzejszą kobietę, dziś
wyglądającą jak głowonóg. Pajęczyca długonoga, wysokopienna i chuda jak
szczypiorek, pomimo zimowej odzieży. Zagłodzona? Przytłaczają mnie napotkane widzenia.
- Trza mi było w ciepłym gnieździe grzecznie na jajach siedzieć i nie ćwierkać po próżnicy!
Wiosna i słonce wyciągają nas z domu, niedawno mogliśmy o tym tylko marzyć...
OdpowiedzUsuńteraz jest znacznie zimniej niż tydzień temu. szaleństwo.
UsuńTrza Ci było lewą nogą z łóżka nie wstawać!
OdpowiedzUsuńw ogóle nie trzeba było wstawać!
Usuń