Diabeł właśnie wrzucał do pieca łychę wysoko
azotowanego koksu, żeby podgrzać parę i obrać ze skóry jakiegoś nieszczęśnika
delikatnie, jakby to był dojrzały banan, kiedy znienacka zadzwonił telefon. Z
góry. Skrzywił się, ale nie zdobył się na odwagę, by zignorować wezwanie
gorącej linii.
- No cześć! – zatrzeszczało w
słuchawce i niemal poczuł niebiański uśmiech oblepiający czarcie ucho – Wyczuwam,
że nagrzałeś wody. Bądź tak uprzejmy i odlej mi miskę, bo muszę nogi wymoczyć.
Wiesz, jak jest. Zachodziłem giczoły za zbłąkaną owieczką i sterany jestem
okrutnie. Pewnie znasz lepsze słowa, z których musiałbym się wyspowiadać, więc
wybacz brachu powściągliwość! Znajdziesz kapkę wrzątku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz