Słońce zlizywało z chodnika
lody oprószone opadającymi z żywopłotów jagodami ligustru, a obcy pies
sprawdzał, czym pachną nogawki moich spodni. Prawdopodobnie mu się spodobał aromat,
bo pociągnął swoją panią tam, gdzie chyba nie zamierzała. Puste przestrzenie
nie domagały się pośpiechu i lawirowania w tłumie. Miasto wyludnione,
wyciszone, w przedwiosennym śnie czające się leniwie. I tylko sikorki bawiły
się w berka na szczeblach sosnowych gałęzi, pośród radości piskliwej i
nieskrępowanej. Na klombach wystrzyżone ciernie róż sterczały zębato i zerkały
na skórę z nadzieją, że utoczą ciepłej krwi z nieświadomego przechodnia, by
zapłonąć żywą czerwienią.
Próżnia ? A może po prostu przesilenie wiosenne ?
OdpowiedzUsuńwyssało ludzi? pusto było, jakby wszyscy wyjechali gdzieś daleko.
UsuńA tutaj dalej na zachód nadal sporo ludzi, szczególnie teraz, kiedy ładnie słońce wychodzi codziennie
OdpowiedzUsuńsłońce widać. tylko jakoś nie grzeje.
Usuń