1
Waga,
a znaczenie.
Rosyjski tłuścioch-wirtuoz
jest niezwykle wielkim… egocentrykiem, sądząc, iż uda mu się powstrzymać
eksodus amerykańskiego embarga łańcuchem przypiętym między klamką, a kałdunem.
Żenująca demonstracja, zauważona ledwie przez plotkarskie portale. Wielkie
żółte „M” wobec naporu opinii publicznej i tak wyniesie się mimo wielkiego
czerwonego brzucha, bo cały świat czeka na szczęśliwy powrót syna
marnotrawnego. Osobiście polecam obserwację portali społecznościowych, bo tam
wciąż są lodówki pełne rarytasów, jakimi gardzę, choć dziś mogą stanowić lokatę
kapitału (dwa tysiące złotych za puszkę coli, sześć za duży zestaw maca sprzed
tygodnia)
2. Dwanaście tysięcy.
Informacja
współcześnie jest niezwykle ostrym orężem. Niepokoją mnie doniesienia o
sukcesach, które jednostronnie rosną przez tydzień, lecz w kolejnym tygodniu
posiłkują się słowem „ponad”, nie zmieniając liczby poległych wrogów.
Szczególnie, gdy unicestwiony w tym czasie potencjał opancerzony rósł proporcjonalnie
do czasu trwania konfliktu, pomimo embarga na dostawy zaawansowanych
technologii. Czyżby ludzie uodpornili się? Stali się kuloodporni? A może ktoś
przesadził i wstydzi się przyznać?
3. Tuba wrażej propagandy.
Świat
polityki gotów jest taplać się w każdym toksycznym gównie, byle osiągnąć cel. Najbardziej
zgniły kompromis. Dlaczego zatem przerywa się jedyną dostępną mowę wroga, gdy
mówi rzecz skrajnie odbiegającą od powszechniej opinii ukształtowanej przez
media? Przecież było do przewidzenia, a dialog, miał być jedynie wymianą
skrajnie różnych poglądów, idei, czy osądów. Może warto posłuchać mniej powszechnych
racji, zanim wyda się wyrok? Podobno walka o „niezależne media” zobligowała
nawet śpiące morsy i świstaki. Pobudka! Jest już wiosna. Niech każdy wymyśli własne
rozwiązanie, jednak rację wroga warto posłuchać – tchórzom podszepnę – bo może
wygrać!
4. Biblijne starcie.
Jeśli
Goliat nasra zmasowanym ogniem na Dawida i będzie kontynuował przez dwa
tygodnie, a ten potrafi uśmiechać się do kamery, to chyba „coś nie pykło”.
Uwielbiam liczby i potrafię kilka zapamiętać (nie na długo, ale niesmak
zostanie). Na Wielki Kraj w szesnaście dni spadło trzysta dwadzieścia rakiet. Przy
czym agresor czynił to całodobowo i uporczywie, w tym sześć bodajże spadło na
nikomu niepotrzebne trzy hektary betonu zwane lotniskiem cywilnym. Inne cztery
na szkołę, z której dzieci śpią od tygodnia w Krakowie, Rzeszowie, albo
Belinie. Wszystkie te „zmasowane, okrutne i bestialskie” napaści powaliły aż
tysiąc dwieście osób wg oficjalnych doniesień z ONZ. Bomby atomowe w Hiroszimie
i Nagasaki na miejscu zabiły więcej, a choroba popromienna zebrała takie żniwo,
że Hitler i Stalin sczeźli w grobach bez szans na reinkarnację.
5. Kolaboracja.
Świat
klepie po plecach kraje graniczące z wojną, ale kategorycznie broni się przed
udomowieniem ofiar tragedii. Woli negocjować, czy trzydzieści srebrników
wystarczy, czy trzeba sięgnąć głębiej do kieszeni. Łatwiej nazwać zuchem kogoś,
kto zrzuca na biednych obowiązki, kiedy samemu pławi się w dobrobycie wolnym od
roszczeń uchodźców. Jednak potrafi otrzeźwieć zanim podejmie działanie i powie wprost
– stadiony treningowe łyżwiarstwa szybkiego mają służyć olimpijczykom, a nie
pani z pieskiem, dwójką dzieci i jaszczurką, której nie chcieli zeżreć nawet w knajpie
serwującej marihuanę w Amsterdamie. Wolą rzucić na tacę parę euro – jednak do
kościoła chodzą raczej rzadko.
6. Noblista.
Podziwiam,
bo nie sposób nie podziwiać. Jednak widzę, bo również nie potrafię się uwolnić
od krytycznego spojrzenia. Człowiek roku dyskretnie eskaluje. Wczoraj prosił –
dziś żąda. Wymaga. Nalega, naciska, wymusza i szantażuje. Nie podpowiedziała mu
tego żona po szczególnie udanej nocy, bo podobno od lutego sypiają osobno. Więc
kto? Urósł wystarczająco, by wielcy świata opowiedzieli się za nim. Być może
nie tylko słowem. Nie chcę wyjść na seksistę, jednak uważam onanizm za religię,
której daleko do dewiacji. Każdy naciąga strunę do granic odwagi. Własnej. A
ranne zwierzęta zrobią wszystko by przetrwać. Pluj na mnie – też jesteś
zwierzęciem!
7. Asceza.
Jeśli
ktoś miał przegrać, to niewątpliwie zdążył to zrobić. Wystarczy postudiować
ruchy wojsk na wirtualnej mapie z TV. Niezwyciężona od cudu nad Wisłą falanga
utknęła, nim na dobre przekroczyła granice w obliczu wieśniaków wyposażonych w
samogon, kosy i traktory. Szyderczo wspominam francuską armadę przekraczającą niezwyciężalną
linię Maginota, gdy pokonawszy bez oporu czterdzieści kilometrów - cofnęli się
wietrząc subtelny podstęp, aby niewiele później poddać się najeźdźcy, który
jeszcze nie doceniał plebejskiego apetytu młodzieniaszków z Hitlerjugend na nieposkromiony
apetyt prostytutek znad Sekwany, czy aromat kasztanów z placu Pigalle. Dzisiaj
potomkowie niezłomnych muszkieterów równie żywiołowo obiecują mi wsparcie w walce
z faszystą. Obiecałem sobie nieodwołalne embargo na widok ze szczytu wieży
Eiffle’a.
8. Darowizna.
Wojna
należy do „first-class” biznesu. Nieruchomości, handel ludźmi i
nieruchomościami obok narkotyków dopełniają „ligę mistrzów”. W końcu, kiedy
przez pół wieku doskonali się ostrza, byłoby grzechem ich nie przetestować
zanim zaśniedzieją. Niemcy na przykład, zapewne z żalu zaniedbania, chcieli
wysłać na wschód postdederowskie zapasy w zapleśniałych skrzyniach. Aż czterdzieści
procent rokuje Hosanna! – reszta to złom, za utylizację którego trzeba byłoby
zapłacić krocie. Ale – darowanemu koniowi… Najwyżej jakiś analfabeta-czereśniak
spoza kadru zdechnie po naciśnięciu spustu (CDU/CSU nie będą się z tego
tłumaczyć, najwyżej jakiś emerytowany generał NSDAP STAZI, czy innego skrótu zimnowojennego
wyjaśni postronnym na łamach BBC, że rzeczony cywil nie poradził sobie z obsługą,
względnie nie zrozumiał przekazu w języku suahili).
9. Podludzie.
Czuję
się, jakbym znienacka, zaskakując samego siebie, został zdegradowany do drugiej
ligi. W moim kraju pojawili się obcy. Uprzywilejowani (i nie są to smagłolicy górnicy,
czy zwolennicy partii, która wygra najbliższe wybory). Przyszli i dla nich są
szpitale niedostępne tubylcom, dla nich dary, jakich nie zaznały matki
uciekające nocą przed domową przemocą, dla nich strawa, której kategorycznie odmawia
się bezdomnym zakotwiczonym w mieście od zarania dziejów. Jest jeszcze darmowy
transport, odzież, wykształcenie dla wybrańców. Mieszkanie i jedzenie. Chrystus
wstydzi się widząc podobną dobroczynność, a mądry Bóg przestrzega - krzywdzimy
swoich, usiłując pokazać światu polską gościnność. A świat udaje zachwyt. Udało
się nam! Jesteśmy jedyni na świecie, którzy wchłonęli obcą nację. Więc teraz
jesteśmy brzemienni. Ale oni bardziej. I tylko patrzeć, kiedy nas wygnają z
naszych domów. Wszak uczył ich Bandera. Zanim przeklniesz – mam cię w dupie.
10.
Potop.
Dotychczas
było ich aż dwa miliony. Uczony w piśmie sugeruje, abym przywykł do obecności
trzech. Mam mniej wiary. Będzie ich sześć, może osiem. Żaden nieogolony
prezydent w bluzie khaki nie przekona mnie, że na tym się skończy i wrócą
budować nową Atlantydę. Bo on i ja – wiemy. To zaledwie początek. Jeśli on
przegra – do mnie przyjedzie dwa razy tyle. Zanim wygra – tyle samo przyjedzie,
bo tam nie będzie już życia. Kiedy mój rząd mówi – zapraszamy, nie na tydzień,
czy dwa, ja słyszę: Na zawsze. I we wszystkich kościołach śpiewać będą oni
wszyscy – Chwala… Obejrzyj „Wołyń”, wtedy poznasz kolejne strofy przysięgi!
To i Szwedom, Niemcom chcesz nadal pamiętać? Nasza historia tez nie kryształowa!
OdpowiedzUsuńNiech pierwszy rzuci kamieniem...
a czemu mam nie pamiętać? oni nam nie zapomnieli na pewno.
Usuńnie poradzę, że obcych się boję.
Wszystkich? i kto obcy, kto brat? sama tego nie wiem...
Usuńno właśnie... nasi prywatni bezdomni, matki uciekające w noc z dzieckiem, żeby jakiś pijak nie pozabijał ich, sieroty z domów dziecka, samotni staruszkowie - jakoś nie mają takiego wsparcia, chociaż to nasi sąsiedzi, z którymi żyjemy od lat.
Usuńa Ty pytasz - kto jest obcy? najprościej - ten, co kaleczy język polski albo nie zna go wcale.
słyszałem, że święci wolontariusze pognali bezdomnego, który poprosił o talerz zupy - bo mówił po polsku i nie miał paszportu uciekiniera.
No widzisz, już legendy powstają, ale które prawdziwe?
UsuńTo nie wina Ukraińców, że system chory mamy od lat.
jotka
pytań rodzi się zbyt wiele. a niewinnych (jak zwykle) nie ma i nie będzie.
UsuńNie mam zamiaru pluć i przeklinać, zbyt wiele sensu jest w tym co piszesz. To chyba nic złego wyjść czasami z bańki i porozglądać się...
OdpowiedzUsuńpodludzie mogą burczeć, byle po cichu, żeby ich paniska nie skarciły ogniem i mieczem. względnie tryzubem.
UsuńZ bólem donoszę, że nie sposób nie przyznać Ci racji, napisałeś to co wielu myśli po cichu.
OdpowiedzUsuńjest tego więcej, ale nie mam już sił. może dopiszę ciąg dalszy później, bo pytań rodzi się więcej, a podejrzenia są jeszcze smutniejsze.
Usuń