Podchodząc, sądziłem, że bladym świtem
trafiłem na niepokalanego pułkownika NSDAP, albo szarżę więcej. Pułkownik
okazał się być chyba świeżo wykopany z grobu nieznanego żołnierza, gdyż czarne
bojówki miał tak podarte, jakby czas pozwalał sobie na niecne harce odważniej
od seryjnego gwałciciela. Może i długo leżał pryszczaty nastolatek (względność
czasu się to nazywa – podpowiem nieuczonym w piśmie), jednak skórzany płaszcz
do kostek zachował swoją godność, obuwie pancerną odporność, lekko jedynie
skażoną współczesną modą by zademonstrować przy pomocy koloru sznurówek własną,
niebanalną seksualność – no proszę, kto rozpozna deklarację jegomościa, kiedy
obok czarnej sznurówki, drugie sznurowadło było fioletowe?. Na wszelki wypadek
dodam, że pan (hmmm… być może) miał długie włosy, które kręciły się nieco,
jakby pod wpływem lokówki, a dłonie subtelnie osłonięte miał
rękawiczkami-kabaretkami.
Mijałem kolejnych długowłosych chłopców
pachnących lawendą czy czym tam pachną chłopięta obecne kiedy hormony chcą wypływać
nawet bezsenną nocą. Z tej monotonii wydostał mnie dopiero gość jadący pojazdem
z napędem rowerowym. Jechał leżąc nad jezdnią i pedałując rękami. Zapewne
zmieściłby się pod autobus, czy TIR-a, jednak wytężał mięśnie karku, aby tego
uniknąć, więc może jednak nie.
Zdarzenia mają w zwyczaju występować
stadami. Po stadzie zniewieściałych mężczyzn, przyszła pora na płeć
komplementarną. Na początek niewiasty beżowe górą i czarne dołem drążyły
rzeczywistość w kierunku wręcz przeciwnym do mojego. W drugim rzucie objawiły
się młodziutkie dziewczęta o nogach dłuższych, niż skłonny był domniemywać
malarz renesansu.
Pozwoliłem sobie na rozpasanie wątku i
uznałem że kobiecość współczesna ewoluuje do postaci głowonogów, zaś męskość,
skromnie, przymierza się dopiero do kobiecości, wytrwale ćwicząc pod zimnym
okiem toaletki tajemne formuły wyrafinowanego makijażu, czy też doboru
biżuterii dopasowanej do temperamentu adekwatnego do aury.
Pozwoliłem sobie przeszyć wzrokiem pół
Miasta w te i na zad. Mowa, której PESEL zostanie przyznany już za dwie
godziny, wciąż dewastuje resztki ciszy w miejskiej komunikacji, racząc
podróżnych opowieściami o nowej pracy, czy zapraszającej tych, którym chwilowo
zabrakło odwagi, by dołączyć do stada szczęśliwych tu. Konstatację wyklułem w
sobie, że najbarwniej odziane kokoszki posiądą język tutejszy dopiero pojutrze,
a te, którym władanie przychodzi z przyrodzoną łatwością – wolą kryć się w
czerniach.
Żeby nie było tak ponuro, zamknę
przydługi monolog zauważeniem. Wiosna jest faktem nie tylko kalendarzowym.
Tramwaj nieomal się nie wykoleił na widok dojrzałej niewiasty (kategoria wagowa
predestynowała ją do walk full contact w kategorii no limit) w krótkich
spodenkach, choć zegar dworcowy wskazywał ósma zaledwie, a ona nie wyglądała na
zaspaną. Co tam forsycje i żonkile – wiosna nadciąga szanowne panie i piękni
panowie. Byle przetrwać niedzielny cyklon północnego pochodzenia.
Przeczytałam, przemyślałam - a może trzeba powiedzieć że tekst prowokuje do dłuższych przemyśleń. Wszystko prawda, czy można powiedzieć - przykra nasza rzeczywistość?
OdpowiedzUsuńprzykrość jest nam chyba przypisana dożywotnio.
UsuńNo cóż... Trwają szalone lata dwudzieste lata trzydzieste.
OdpowiedzUsuńtamte były chyba ciut zdrowsze.
Usuń