Chmury
niezauważalnie pędzą na miejsce przeznaczenia, wiedząc zapewne, dokąd
zmierzają. Drzewa obsypane różowymi kwiatami zdają się być gigantyczną różą, a
tymczasem są jedynie piłkowaną wiśnią. Czyli japońską. Najwyraźniej ktoś
pozazdrościł krainie wschodzącego słońca bogactwa wiosny. Sąsiadka wciąż okrywa
się kocem, nim usiądzie na tarasie, żeby zapalić papieroska z widokiem na
okolicę i przygląda się leniwie, jakby wiedziała, że krzywdy nie zazna.
Kos-solista zajął miejsce na gzymsie dachu i wyśpiewuje wiersze miłosne, kompletnie nie przejmując się przechodniami znikającymi za rogiem. Trawa
wyciąga spragnione ręce do nieba, ale stamtąd nie słychać odzewu. Może trzeba
nadstawić ucha? Asfalty i betonowe kostki schną bez pośpiechu, wróble bawią się
w berka pośród winobluszczy, psy machają na dzień dobry ogonami, kamery łypią
bezdusznymi, czarnymi źrenicami na okolicę i tylko czekają, żebym zgrzeszył.
Idę grzecznie, wyrzucając papierek do śmietnika. Boję się zatańczyć, jak zrobił
to Zorba, kiedy „taka piękna katastrofa” go spotkała. Mnie – nie, a mimo to nie
zatańczyłem.
Taniec rozgrzałby duszę i rozpogodził oczy kamer:-)
OdpowiedzUsuńpewnie tak. i zostałby odnotowany w aktach osobowych delikwenta.
UsuńJotka, ma rację. :)
OdpowiedzUsuńI sąsiadka na balkonie (ta z papierosem i pod kocem) miałaby odrobinę rozrywki. :)
Wiosna aż prosi się o taniec. :)
i to niby ja miałbym tańczyć? na balkonie? dla sąsiadki? noooo... ja rozumiem, że szczypta perwersji, albo szaleństwa dodaje pikanterii, ale trzeba aż tyle?
Usuń:) :) :)
OdpowiedzUsuń