Niebo rozszlochało
się nocą i nie zamierza przestać. Trawy, o których zapomniały osiedlowe służby
niepostrzeżenie wybujały i połyskują soczystą zielenią. Gdzieś od horyzontu
biegnie kobieta, wytrząsająca spod dresu grzech łakomstwa. Niezbyt okazały, ale
wyraźnie czuje taką potrzebę, skoro z rozwianym włosem zaszczyca okolicę o
niezbyt przychylnej aurze. Życie pochowało się, oddając pole naturze. Tylko
jakiś zapodziany gołąb z wysokości latarni podgląda pusty parking, na którym
nikt nie rozsypał smakołyków.
No popatrz jaki ten świat fascynujący. Niedawno u ciebie ciepło i wiosennie a dzisiaj deszcz. U mnie z kolei zupełnie odwrotnie. Słońce wyjrzało i się śmieje pełną gębą. (Jeśli słońce ma gębę.)
OdpowiedzUsuńOd tego słonecznego uśmiechu chmury się pochowały, zapewne zawędrowały do ciebie.
gratuluję! korzystaj z okazji.
UsuńJeśli się rozszlochało to miało swoje powody. Ja jak szlocham to też raczej z pewnych powodów... ;) Pięknie opisujesz codzienność.
OdpowiedzUsuńbo jest piękna, choć niezbyt okazała.
UsuńU mnie pogoda zmienna, ptaki szaleją, nawet w deszczu prześwituje słońce, a mimo chłodu sporo ludzi dziś wyległo na spacery. :)
OdpowiedzUsuńA ja próbuję dokończyć posta i zupełnie mi nie idzie.
to wklej pół. może nikt nie zauważy.
Usuń