Kot,
spacerujący skrajem chodnika bez ludzkiej asysty przysiadł na łapach, kiedy
spostrzegł cudze, czyli moje spojrzenie. Gdy je powtórzyłem, usiłował wtopić
się w płytki. Odszedłem, bo przecież nie dlatego patrzyłem, żeby chodniki miały
ciepłe futro na sobie. Zadowolone z siebie, różowiutkie głogi przyglądają się
okolicy i cieszą się jawnie, kiedy psy wybiorą inny cel na poranną gimnastykę tylnej
łapy. Kolarze w obcisłych trykotach stanowią wdzięczny, choć szybko niknący obiekt,
odprowadzany spoconym wzrokiem biegaczek zmierzających tam, skąd nadjechali.
Sąsiedzi mijają się nie kiwnąwszy nawet głową, jakby zupełnie się nie znali.
Kiwnięcie głową nic nie kosztuje, a jak zmienia optykę. :)
OdpowiedzUsuńZ "dzień dobry" ileż przyjemniej się spaceruje.
no właśnie. i o uśmiech łatwiej.
Usuń