Z braku kogutów,
rolę osiedlowego budzika przejęły kosy, szpaki i wróble. Czasem dołączy
pogruchujący głucho gołąb, albo pustułka, krzycząca jakieś niezauważalne
szczęście. Kot cierpiący na bezsenność szwenda się pomiędzy żywopłotami,
poszukując nieostrożnych śpiewaków, a może tylko zgubionych przez dzieciątka
słodyczy? Fryzurki klonów zgęstniały, zaskorupiły się i już nie wpuszczają
deszczu do gniazd rozłożonych umiejętnie pośród konarów. Trzmiele i pszczoły
penetrują balkony, nie mogąc zdecydować się, z czyich kwiatów spijać nektar, bo
wybór (jak to wiosną) olbrzymi. Tylko fruwać muszą nisko, bo górą przestrzeń
powietrzną patrolują eskadry jerzyków nie znających litości.
Każdego koguta zamieniłabym na małe ptaszki:-)
OdpowiedzUsuńchyba że z rosołu...
UsuńNiestety, nawet rosół nie dla mnie...
Usuń