- Płyń ze mną! Poza rozum i konwenanse…
- kusił.
-Płyń, gdzie logika więdnie na
krzewach dziko rosnącej kawy, zanim zdąży okrzepnąć wystarczająco, by dostrzec
absurd sytuacji.
- Płyń, dokąd nie sięga bezwstyd sekretarek
gotowych uchylić rąbka intymności każdemu, poszukując nieba. Gdzie dekalog dociera
tydzień po zgonie nosiciela, gdzie nie sięga ciekawość amerykańskich banków.
- Nie dziw się, że snuję mgły, gdy
tylko uczynisz krok naprzód. Trwożę się, że zawrócisz, nim zbliżysz się
wystarczająco.
- Wstydzę się siebie, podglądanego zuchwałością
wygłodniałych wiernych. Siebie w obliczu prostaków, obleśnie oblizujących się wobec
tajemnicy objawienia.
- I nie podzielę się TOBĄ! Tylko bądź!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz