Kompletnie nie masz świadomości, że węszę, zanim zbliżę
się choćby o krok. Pachniesz mi. Odurzasz zmysły. Rumieńcem podświadomości
oblekasz pozorną obojętność, lecz nieodległym już jest krzyk spełnienia.
Na nic zdadzą się wysiłki. Iluzje. Maski fałszywej pruderii
nie sięgną reguł natury. Twoje ciało właśnie zaczęło pisać wonną pieśń, choć ledwie
zauważyłaś mnie. Prężę się, spętany szwem owerlocka, łajającym moją zachłanną
sztywność.
Węszę, wyczuwam intymność skóry. Wiję się w
niespełnieniach, kiedy powielasz niedopowiedzenia własną ich interpretacją.
Wreszcie obwąchujesz mnie, wzorem psów sięgających
powonieniem pod suczy ogon w rui. Pęczniejesz aromatem, Wszechświat przepadł. Wznoszę
się na szczyt pożądania i smażę w piekle oczekiwań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz