Jakaś ryba miała ochotę powylegiwać się na gęstym dywanie
z wodnej rzeżuchy, ale była za ciężka i spadła w wodę drąc paskudną dziurę w
dywanie. Widać nie skojarzyła, że kaczuszki (nawet te młode) przegryzają się
pracowicie przez osnowę i jest ona złudnie wytrzymała, a tak po prawdzie, to
rzeszoto. Pani o kończynach niewiele grubszych od rowerowej ramy wyglądała jak
zwieńczenie roweru niczym galion na galeonie. Poniekąd bardzo ładny galion,
choć niezwykle delikatny. Znów zakwitły kwiaty na sukienkach i jest ich tyle,
że miejskie rabaty zerkają z jawną zazdrością. Podejrzanie blade łydki wędrują
ostrożnie, lecz nie wszystkim uda się dojść bez strat. Pani niosła ślad kolizji
wyglądający jak postawione na głowie pasmo Tatr. Szczyty poszarpane i groźne
sterczały szczerząc się do ścięgna Achillesa niczym wściekły pies, gdy go
podbechtać szturchając siatkę z drugiej strony ogrodzenia.
Całe szczęście, że kaczki podarły dywan. Rybka miała pewnie baaardzo malutki rozumek i dziura tylko wyszła jej na dobre.
OdpowiedzUsuńpoezji się zachciało. skoro wóz nurzał się w zieloność, to i ryba chciała. a kaczuszki zaorały dywan.
UsuńMoże rybce chciało się okna na świat?
OdpowiedzUsuńKwiecistość sukienek i rabat zawsze jest miła dla oka i Oka.
o tak.... bardzo miłe. kobiecość podoba mi się nieodmiennie.
Usuń