Lubię patrzeć,
jak Bóg spaceruje po bulwarach, łagodnie kołysząc w wózku coś małego,
roześmianego tak bardzo, że nawet pomniki się rozchmurzają i pochylają się jak
stare grusze, żeby rzucić okiem na cud. Na szczęście, które nie zaczyna się ani
nie kończy – po prostu jest. Albo kiedy siada ostrożnie na ławce odkładając bambusową
laseczkę, żeby nie potoczyła się pod nią, bo kręgosłup całkiem przestał być
giętki i nawet siadanie sprawia kłopot. Uwielbiam Jego zachłanność, gdy przytula
się do Bogini, tonąc w zachwyceniu, a Ona wspina się na palce, żeby
dosięgnąć spragnionych towarzystwa ust. W takich chwilach… sam czuję się
Bogiem. Odrobinkę…
Cudnie. Też tak lubię.
OdpowiedzUsuńwystarczy pójść między ludzi i zamiast szukać wad, poszukać urody. w malutkich nieistotnościach.
UsuńHej. Piękna dobranocka... I grusze i pomniki i Bóg... dobranoc
OdpowiedzUsuńw takim razie dobrej nocy.
UsuńUmiesz szukać radości i czułości w prostocie zwyczajnej
OdpowiedzUsuńbo to ładne jest. nie trzeba koniecznie patrzyć na kwiaty, żeby dostrzec piękno.
Usuń