Latem natura jest syta i zapewne dlatego pozwala rybce schnąć na
prawym boku na płytce chodnikowej. Dzień wyraźnie sprzyjał bogatszym cieleśnie
osobnikom płci dowolnej i po wczorajszej oszczędności zostało tylko smętne
wspomnienie. Z braku lepszych pomysłów poszedłem obejrzeć szuwary, wśród
których pyszniły się tatarakowe pałki. Podziwiałem daglezje, głaskałem jodły i
współczułem mirabelkom. Przyglądałem się panu, który w majtkach i koszulce
brodził Rzeką poszukując czegoś na dnie, ale nie zaangażowałem zmysłów aż tak,
by doczekać spełnienia. Poszedłem pod lipami napęczniałymi od jagód, pod
dębami, grabami, czy platanami, żeby nacieszyć się niespiesznym marszem. Zdaje
się, że przez jakiś czas byłem samowystarczalny. Dopiero młoda pani wstająca z
betonowej ławeczki obudziła mój wzrok. Do pośladków przykleiła się jej kolorowa
gazeta i miała nieprzepartą chęć pozostać wtulona w kobiece ciepło, gdyż
broniła się z całych sił przed odklejeniem, trzepocząc przy ty pozostałymi kartkami. Pewnie zawartość była istotna, bo
pani, nie zważając na mój wzrok usiłowała odkleić błyszczący papier od siebie
tak, by go nie podrzeć. Zerkała na mnie i śmiała się chyba nawet bardziej niż
ja. Bo przecież wyzbyty byłem nawet zamiaru złośliwości w tym uśmiechu.
Może w tej gazecie miała gotowy przepis na dalsze życie?
OdpowiedzUsuńalbo przepis na gorącą szarlotkę z lodami.
UsuńŚwietna scenka, jednak niezbyt dobrze jest siadać na gazecie w ciepły dzień.
OdpowiedzUsuńniezbyt.
Usuńale widoczek prześliczny. gazeta była gruba i karteczki falowały w drobnym wietrze - jak skrzydełka ważki.
A ja wieczorami spacerowalam boso po bałtyckich plażach między kutrami i było bardzo miło tak pobrodzić w tych falach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wieczoru. ale nie chorobliwie.
Usuń