niedziela, 18 sierpnia 2019

Wizjoner.


Pani być może była z tych, co czują się nagie, gdy nie mają na sobie kapelusza, ale była niemalże naga pomimo posiadania rekwizytu na czubku głowy. Oczu co prawda dostrzec nie szło, za to krzywizny ciała całowane światłem fleszy podziwiać można było bez żadnych ograniczeń. Otworzyłem usta, nawet nie dlatego, żeby coś powiedzieć, tylko, żeby w milczeniu wyrazić zachwyt, gdy powstrzymała mnie męska dłoń:

- Ciii… Nie przeszkadzaj. Uczy się chodzić po czerwonym dywanie...

Ćwieka mi zabił, bo jak to tak? Nago? Co prawda strój często w chodzeniu przeszkadza, jednak nie na tyle, żeby ludzie zrezygnowali z ubrań na korzyść wygody i zwiększonych możliwości logistycznych. Nie wnikając w kaprysy klimatyczne pozostawał problem wstydu zarówno tego, który nosił goliznę, jak i oglądających ją.

- No właśnie! – skontrował moje myśli ów powstrzymujący mnie pan – Wstyd. Nie tak łatwo go ukryć, kiedy dywan czerwony, a materiału wystarcza w najlepszym razie na cienką chusteczkę do nosa. Chodzić też trzeba umieć, więc wypada poćwiczyć, zanim zacznie się występować publicznie. Naturalne rumieńce? Fe… Kto je zamaskuje zachowując standardy estetyczne?

Starałem się dość do porozumienia z moją ignorancją i niepamięcią, więc sięgałem coraz głębiej. Faktycznie. Panie pomiędzy samochodem, a obowiązkowymi schodkami demonstrowały trudną sztukę przemieszczania się po czerwonym dywanie w obłędnie wysokich szpilkach i kapeluszach, a cała reszta zdawała się być strzępem moskitiery naszpikowanej ewentualnie biżuterią. Nieskończona armia fotografów kładła się niemal w poprzek ich ścieżki i usiłowała odkryć co odkryte. Panie slalomem bioder mijały co bardziej zuchwałych i nachalnych, by zniknąć za drzwiami z tyłkiem ostrzelanym taką dawką światła, że dziw aż, że nie każda jest chociaż mulatką.

- Rozumiesz pan – człowiek puścił w końcu moją rękę, jednak emocje na jego twarzy sugerowały, że nie zakończył ze mną tego dziwacznego dialogu, w którym ja z otwartymi ustami mówiłem wyłącznie w myślach, a on mnie temperował i oświecał – W TV to wygląda na proste zajęcie, a przecież nie jest. Spróbuj stanąć piętą na siedmiocalowym gwoździu i zrób krok, kiedy ktoś fleszem próbuje ci rozchylić pośladki. A są i gorsi. Niektórych interesuje zawartość przewodu pokarmowego!

Oznajmił to niejako z dumą, co mnie już totalnie rozkojarzyło. Przypomniałem sobie te charty, wyżły i jamniki stąpające z wystudiowanym wdziękiem i uśmiechem wymalowanym krwiście na twarzy. A cóż one w tych przewodach mieć mogły? Dwa liście sałaty zjedzone na raty? Kosteczkę selera naciowego, jeśli pora obiadowa akurat minęła? Na takiej diecie nawet królik upodobniłby się do zaskrońca.

- Widzisz – wskazał ręką na panią, która odrobinkę speszona mijała jakichś masturbujących się młodzieńców o czerwonych twarzach i rękach rozgorączkowanych – zanim wystąpi przed opinią publiczną musi się nauczyć nie tylko chodzić, ale i znosić. I to wszystko. Skórę musi mieć grubszą niż pociąg pancerny, żeby takie trzydzieści kroków przetrwać bez katastrofy. Chwila zawahania i klapa na całej linii, a flesze nie zapomną. Nie odmówią sobie uwiecznienia niedoskonałości.

Podrapałem się po głowie. Trochę racji miał niewątpliwie. Nie sądziłem, że kolor dywanu ma zakamuflować ewentualne wypadki. Czyżby krew miała wsiąkać niepostrzeżenie? Ta menstruacyjna też? Bardziej zdeterminowane spacerowiczki demonstrują przecież nienaganną opaleniznę bez żadnych ograniczeń cielesnych, albo wręcz zapraszają fotografa, żeby uwiecznił ich bezkompromisową chęć okazania światu każdego detalu osobowości.

- Wie pan już? – zagaił ponownie. Najwyraźniej byłem jedynym słuchaczem, na jakim mógł wywrzeć wrażenie elokwencją – Trzeba ćwiczyć, bo Internet nie zapomina i nie wybacza. A zasięgi diabli biorą i kontrakty stygną, albo zmieniają nosiciela bez skrupułów. Nikt się nie cacka. Tylko patrzeć, jak i na facetów przyjdzie pora. To jak? Chciałby pan spróbować? Rozmiar czterdzieści? Coś dobierzemy, ale warto byłoby schudnąć odrobinkę. I wydepilować to i owo. Przede wszystkim owo. Pan podejdzie tam za parawan. Podeślę panu wizażystkę, fryzjera, modystkę i całą tę resztę menażerii, żeby fotki wyszły jak należy. Startuj chłopie, dywan płowieje na słońcu dość szybko, a chyba nie chcesz startować w drugiej lidze? To takie mało amerykańskie…

4 komentarze:

  1. Ja chodziłam po białym dywanie, choć niewinna nie jestem, ale z tymi czerwonymi to coś jest na rzeczy chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno coś jest. przyciągają fotografów masowo, jak zgniła śliwka muszki owocówki.

      Usuń
  2. Oj z tą nagością to różne hece potrafią być. Można być ubranym i nagim jednocześnie. Czasemwystarczy jak laska stanika nie włoży, a spadnie deszcz to dla faceta zaraz naga jest? Czyż nie? Pewno że tak 😉😉😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. różnie z tym bywa. pisałem o jawnej nagości, którą "przypadkowo" zdoła sfotografować stado hien zawiadomionych wcześniej, żeby nie spóźnili się na seans.

      Usuń