Pani
być może była z tych, co czują się nagie, gdy nie mają na sobie kapelusza, ale
była niemalże naga pomimo posiadania rekwizytu na czubku głowy. Oczu co prawda
dostrzec nie szło, za to krzywizny ciała całowane światłem fleszy podziwiać
można było bez żadnych ograniczeń. Otworzyłem usta, nawet nie dlatego, żeby coś
powiedzieć, tylko, żeby w milczeniu wyrazić zachwyt, gdy powstrzymała mnie
męska dłoń:
- Ciii… Nie
przeszkadzaj. Uczy się chodzić po czerwonym dywanie...
Ćwieka
mi zabił, bo jak to tak? Nago? Co prawda strój często w chodzeniu przeszkadza,
jednak nie na tyle, żeby ludzie zrezygnowali z ubrań na korzyść wygody i
zwiększonych możliwości logistycznych. Nie wnikając w kaprysy klimatyczne
pozostawał problem wstydu zarówno tego, który nosił goliznę, jak i oglądających
ją.
- No właśnie! –
skontrował moje myśli ów powstrzymujący mnie pan – Wstyd. Nie tak łatwo go
ukryć, kiedy dywan czerwony, a materiału wystarcza w najlepszym razie na cienką
chusteczkę do nosa. Chodzić też trzeba umieć, więc wypada poćwiczyć, zanim
zacznie się występować publicznie. Naturalne rumieńce? Fe… Kto je zamaskuje zachowując
standardy estetyczne?
Starałem
się dość do porozumienia z moją ignorancją i niepamięcią, więc sięgałem coraz
głębiej. Faktycznie. Panie pomiędzy samochodem, a obowiązkowymi schodkami
demonstrowały trudną sztukę przemieszczania się po czerwonym dywanie w obłędnie
wysokich szpilkach i kapeluszach, a cała reszta zdawała się być strzępem
moskitiery naszpikowanej ewentualnie biżuterią. Nieskończona armia fotografów
kładła się niemal w poprzek ich ścieżki i usiłowała odkryć co odkryte. Panie
slalomem bioder mijały co bardziej zuchwałych i nachalnych, by zniknąć za
drzwiami z tyłkiem ostrzelanym taką dawką światła, że dziw aż, że nie każda
jest chociaż mulatką.
- Rozumiesz pan –
człowiek puścił w końcu moją rękę, jednak emocje na jego twarzy sugerowały, że
nie zakończył ze mną tego dziwacznego dialogu, w którym ja z otwartymi ustami
mówiłem wyłącznie w myślach, a on mnie temperował i oświecał – W TV to wygląda
na proste zajęcie, a przecież nie jest. Spróbuj stanąć piętą na siedmiocalowym
gwoździu i zrób krok, kiedy ktoś fleszem próbuje ci rozchylić pośladki. A są i
gorsi. Niektórych interesuje zawartość przewodu pokarmowego!
Oznajmił
to niejako z dumą, co mnie już totalnie rozkojarzyło. Przypomniałem sobie te
charty, wyżły i jamniki stąpające z wystudiowanym wdziękiem i uśmiechem
wymalowanym krwiście na twarzy. A cóż one w tych przewodach mieć mogły? Dwa
liście sałaty zjedzone na raty? Kosteczkę selera naciowego, jeśli pora obiadowa
akurat minęła? Na takiej diecie nawet królik upodobniłby się do zaskrońca.
- Widzisz –
wskazał ręką na panią, która odrobinkę speszona mijała jakichś masturbujących
się młodzieńców o czerwonych twarzach i rękach rozgorączkowanych – zanim
wystąpi przed opinią publiczną musi się nauczyć nie tylko chodzić, ale i
znosić. I to wszystko. Skórę musi mieć grubszą niż pociąg pancerny, żeby takie
trzydzieści kroków przetrwać bez katastrofy. Chwila zawahania i klapa na całej
linii, a flesze nie zapomną. Nie odmówią sobie uwiecznienia niedoskonałości.
Podrapałem
się po głowie. Trochę racji miał niewątpliwie. Nie sądziłem, że kolor dywanu ma
zakamuflować ewentualne wypadki. Czyżby krew miała wsiąkać niepostrzeżenie? Ta
menstruacyjna też? Bardziej zdeterminowane spacerowiczki demonstrują przecież
nienaganną opaleniznę bez żadnych ograniczeń cielesnych, albo wręcz zapraszają
fotografa, żeby uwiecznił ich bezkompromisową chęć okazania światu każdego
detalu osobowości.
- Wie pan już? –
zagaił ponownie. Najwyraźniej byłem jedynym słuchaczem, na jakim mógł wywrzeć
wrażenie elokwencją – Trzeba ćwiczyć, bo Internet nie zapomina i nie wybacza. A
zasięgi diabli biorą i kontrakty stygną, albo zmieniają nosiciela bez
skrupułów. Nikt się nie cacka. Tylko patrzeć, jak i na facetów przyjdzie pora.
To jak? Chciałby pan spróbować? Rozmiar czterdzieści? Coś dobierzemy, ale warto
byłoby schudnąć odrobinkę. I wydepilować to i owo. Przede wszystkim owo. Pan
podejdzie tam za parawan. Podeślę panu wizażystkę, fryzjera, modystkę i całą tę
resztę menażerii, żeby fotki wyszły jak należy. Startuj chłopie, dywan płowieje
na słońcu dość szybko, a chyba nie chcesz startować w drugiej lidze? To takie
mało amerykańskie…
Ja chodziłam po białym dywanie, choć niewinna nie jestem, ale z tymi czerwonymi to coś jest na rzeczy chyba...
OdpowiedzUsuńna pewno coś jest. przyciągają fotografów masowo, jak zgniła śliwka muszki owocówki.
UsuńOj z tą nagością to różne hece potrafią być. Można być ubranym i nagim jednocześnie. Czasemwystarczy jak laska stanika nie włoży, a spadnie deszcz to dla faceta zaraz naga jest? Czyż nie? Pewno że tak 😉😉😉
OdpowiedzUsuńróżnie z tym bywa. pisałem o jawnej nagości, którą "przypadkowo" zdoła sfotografować stado hien zawiadomionych wcześniej, żeby nie spóźnili się na seans.
Usuń