Starannie prasowałem koszulę, poprawiałem
kant spodni. Na mokro, żeby mocniej zaznaczyć. Czasu miałem mnóstwo, więc
oczyściłem spinki z niewidzialnych osadów, nim zaciągnąłem nagość do wanny i
wymoczyłem we wrzątku, przy okazji pozbywając się szczeciny. Lustro było lekko
zawstydzone widząc mnie tak zadbanego, gdy śpiewałem zapomnianą arię, wbijając wypielęgnowaną
dojrzałość w odtajałe po prasowaniu ubrania. Jeszcze krawat – miękki jak bielizna
na pierwszą randkę, kamizelka i marynarka. Kropla wody kolońskiej i już!
Ustawiłem na świątecznym obrusie doniczkę
z hiacyntem, talerzyk z ciastem upieczonym przez dzieci. Wreszcie usiadłem. Sam
na sam z poranną kawą. Warto było się stroić. Kawa odwdzięczyła się wybornym smakiem.
To jest coś ! Warto było !
OdpowiedzUsuńpolecam! ktoś mądry powiedział, ze w godziwym towarzystwie i gówniana kawa smakuje jak ambrozja. szanujmy się, doceniajmy drobiazgi, żeby życie uczynić lepszym. wartościowszym i godnym zauważenia mimo kryzysu wrażeń.
UsuńJeśli nawet lustro zawstydzone, to chciałabym to zobaczyć!
OdpowiedzUsuńjotka
więc zaproś mężulka na poranną kawę w strojach wieczorowych... i bądź uwodzicielska, jak tylko się da - niech do końca świata nie zapomni TAKIEJ kawy. I Ty też.
UsuńChleb z pasztetową, ale przy świecach!
Usuńjotka
niechby i sam chleb. co to zmienia? grunt, że razem i od święta.
UsuńŚwiątecznie... Święta nigdy się nie kończą... to stan ducha i odwagi.
OdpowiedzUsuńsiedząc w domu raczej się nie chce przebierać i dziadzieje się powoli i niepostrzeżenie.
Usuń