Łupież sypie się
z nieba, ludzie chowają twarze pod maski, żeby własnym oddechem ogrzać nos. Na
osiedlowych deptakach wiatr sam ze sobą gra w klasy, albo skacze na skakance. Niezgrabiasz
potrafi przewrócić rowery grzecznie stojące w budach na krótkim łańcuchu
zabezpieczeń szyfrowanych cyfrowo. Gołębie szamocą się pośród bezlistnych
drzew, bo nie stać je na odwagę, by przeprowadzić się w krzewy i żywopłoty
zieleniejące już bezwstydnie. Brzozy zwiesiły wszystko, co mogły i smucą się
kołysząc bezwolnie w porywach wiatru, któremu chyba też zabrakło orientacji, co
tak naprawdę się dzieje. A dzieje się nic więcej, jak dzień – jeden pośród
wielu anonimowych, minionych i zapominanych nim na dobre odejdą w przeszłość. Oby i ten pozostał bez imienia.
Dni znaczące są trudne i odbijają się na zdrowiu nieświadomych, niechętnych, a
tym bardziej na aktywnych przeciwnikach tego, co przynieść zamierzają.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz