Duszę się. Byłem
na zewnątrz, bladym świtem, nicowanym przez najodważniejsze promienie słońca, jednak
bez widzenia. Jak lunatyk przemierzałem pustkę, dotykałem nicości. A przecież cieplej
było niż wczoraj, jaśniej odrobinę i deszcz zupełnie nie padał na czające się w
trawach dżdżownice. Tylko ślimaczki wspinały się na porowate elewacje kamienic, a
rekordziści sięgali już dachów. Najodważniejsi? Najbardziej pochopni? Młodzież,
wysłana na zwiad, jako mięso armatnie? Na łup srok, gołębi, czy innych
pustułek? Nie wiem, kto, prócz Francuzów jada ślimaki w łupinach. O małżach nie
wspominam, bo propaganda bliska jest już zaleceniom zdrowotnym oferowanym przez
wieszczów z TV, by sprzedać cuchnące
podwoziem transoceanicznego kontenerowca oślizgłe łupy.
Duszę się, boli
mnie widok pustej piaskownicy, uwiera sąsiad, który żyć chce innym, niż własne
życie, a sąsiedztwo żony musi odchorować kolejnym, tym razem w samotności
wypalonym papierosem, żeby wreszcie móc zakląć, gdy nikt nie widzi. Nie podglądam.
Usiłuję zrozumieć. Cierpi, niech więc klnie, póki do mnie nie docierają jego
modły. Słońce uciekło i nie zamierza wrócić, chyba, że na słono – kwaśnym deszczem.
Niektórych ludzi ani nie próbuję, ani nawet nie chcę rozumieć. Pozostawiam ich samym sobie.
OdpowiedzUsuńJednak męczą mnie próby życia innym, niż własne życie, szczególnie, kiedy ktoś upodoba sobie żyć moim.
U mnie pogoda coraz ładniejsza, wiosna w natarciu :)
a morze? ocean? nie chcą zabrać tego, co uważałaś za swoje?
Usuńżyj! niech się Tobie wiedzie jak najlepiej - uwielbiam, kiedy tym, których znam - los dmucha w żagiel z tej strony, z której oczekują. szczęście znajomych daje mi rozkosz współudziału w procederze. pewnie trochę na wyrost, ale i tak się cieszę!