Wróblo wrzeszczą
żywopłoty, ostrzegając się wzajem, że nadciągam. Chodniki szklą się w płytkich
kałużach, śnieg zagnany na nieużytki rozpaczliwie trzyma się szuwarów. Jakiś
ptak przekomarza się z wroną, pies mija obojętnie polemikę i chodzi na palcach,
bo asfalt zmarznięty okropnie. Znów śniegowce i czapki nasunięte na brwi, a przecież
nie tylko głogi, ale i jabłonie zaczęły już kwitnąć. Zimne powiewy ścierają z
twarzy przyjazne uczucia i usta zacięte w milczeniu, żeby nie złorzeczyć i oczy
tłumiące łzy niemocy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz