Przyszło do mnie takie Duże, nie do końca świadome
własnej płci, może zgoła wielopłciowe? Nieważne. Gorzej, że przyszło ze mnie powykrajać
jakieś ochłapy i ulepić nową wartość. A nawet wartości, bo chyba byłem zbyt
wysokopienny, rozpasany powodzeniem lat spędzonych przy paśniku, więc teraz czas
nadszedł zapłacić za rozpustę.
Owo, bez skrępowania ogoliło mnie z ubrań i sierści,
pomacało niezbyt delikatnie, a lokalnie, to zgoła boleśnie i zaczęło stawiać na
mnie granice. Dłonie, czy może narzędzia, którymi piętnowało moją skórę miało
toto jak lasery, czy damasceńskie ostrza, bo ból zaczynałem czuć grubo po
fakcie. Może dzięki temu, zanim ostygła moja kubaturowa świadomość, a ja
zostałem podzielony na jednostki mniejsze, stabilniejsze i bliższe centrum grawitacji, zdążyłem zapoznać się z rozmiarem zabiegu.
Teraz byłem już w pięciu jednostkach, choć żadna nie
przypominała mnie wcale. Okropne. Nie sądziłem, że stanę się swoim własnym
potomstwem i to tak dalekim od wzorca. Duże – zadowolone było chyba z siebie,
bo posapywało i jakieś takie, jakby frywolne się stało. Gdyby miało ogon, to
pewnie zamerdałoby. Może ogon gdzieś tam był, tylko ja, z mniejszej już
wysokości nie dostrzegałem?
Wtedy po raz pierwszy poczułem niezależności małych świadomości.
Duże podzieliło mnie starannie, rozebrało błyskawicznie i posklejało jak jakieś
pulpety, a jednak każda z części miała własną świadomość i to niezależną od
pozostałych. Wtedy ja-pierwotny odszedłem do przeszłości, a moja globalna świadomość
załkała i zdechła, osiadając łupieżem na wątłych, ciałkach nowego pokolenia.
Poczułem się żywicielem, który musiał nakarmić maleństwa własnym jestestwem z braku
innych pokarmów.
Chyba im smakowałem. Nam smakowałem. Cała piątka
wierciła się, jak miot bernardynów w koszu z kudłatym kocem i suką obrzmiałą od
pokarmu. Byłem z siebie tak dumny, że zapragnąłem pokazać Dużemu, cośmy tu
osiągnęli właśnie, ale kiedy podniosłem zbiorowy wzrok, znaczy pięciokrotny
wzrok, który dopiero co był jednym zmysłem zamieszkującym wnętrze mojej głowy,
a teraz zasiedla różne wysokości i odrębne ciała niby-mną-będących zauważyłem,
że Duże było zajęte pochłanianiem kości.
Z wielki apetytem wcinało moje piszczele i nie
zamierzało ich oddać maleństwom, tylko żarło, jakby mu się należały. Ależ
chciałem tupać nogami z wściekłości – ciężko jednak tupać, kiedy brak piszczeli
sprawia, że zadanie staje się wykonalne. Niby rozumiałem, że takie kości dla młodziutkiej trzódki były zbyt wybujałe i sterczałyby jak maszty ponad ich malutkie brzuszki, ale żeby tak bezwstydnie mnie pożerać przy maleństwach? Przy mnie?
Dużemu wiele nie zeszło na tej raczej ubogiej
przekąsce, szybko beknęło zanieczyszczając okolicę niezbyt świeżym wyziewem, otarło się czymś tam
wokół otworu pochłaniającego i dopiero zerknęło na mnie.
- Dzięki stary! – sapnęło Duże, jakby się tłumacząc –
Sam rozumiesz, musiałem, żeby się mięso nie zepsuło. I tak już byłeś żylasty.
Teraz znów będziesz mógł rosnąć i sam zobacz, będzie cię pięcioro!
- Pięcioro? Duże powiedziało pięcioro? Zmieniło mi
płeć, nie pytając o preferencje, czy upodobania? Nie dość, że zeżarło
piszczele, to jeszcze gmerało przy moim… no wiesz…
Ręka powędrowała tam, gdzie kiedyś miałem krocze.
Świadomości budziły się dość opieszale, jednak uczucie, kiedy się w dłoni(ach!) trzyma za jednym zamachem pięć organów, to doświadczenie dalekie od
konserwatywnej zabawy w autoerotyzm pod osłoną ciemności.
- A czemu nie? – Duże wzruszyło czymś na kształt
uszu, łopatek, czy fałd grzbietowych – Będziesz samowystarczalny i nie będziesz musiał szukać
towarzystwa. I wszystko zostanie w rodzinie! Ale. My tu gadu gadu, a robota czeka
– wrócę, jak dorośniecie. No to pa!
:) ha,ha, ha. Świetnie się czytało. Duże- pracowite, to i zjeść potrzebuje.Szkoda żeby żylaste się zmarnowało.
OdpowiedzUsuńRecepta wybrana, tekst łyknęłam bez popijania.
katasta227
krótka historyjka, to popić mozna po fakcie.
UsuńDo Twoich tekstów lepiej z kawą zasiadać.
Usuńkatasta227(w temacie)
chyba nic nie stoi na przeszkodzie - skoro wiesz, to smacznego.
UsuńAaa, dziękuję bardzo.
Usuńkatasta227
Takie teksty to po śniadaniu, przed obiadem ze dwie godz. najlepiej czytać. Tak, aby w trawieniu nie przeszkadzało. A tak w ogóle to fantazyjny, niecodzienny tekst.
OdpowiedzUsuńnie mów, że apetyt odbiera. nie byłem chyba szczególnie krwisty w opisach.
UsuńTekst z pewnością szokujący....
OdpowiedzUsuń:-)
odrobina groteski nie zaszkodzi.
Usuńhmmm, zamiast śniadania - mam zbyt rozległą wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńto jakaś dygresja do komentarza 7.8?
Usuńja również nie narzekam na zasięg wyobraźni...