piątek, 23 kwietnia 2021

Skrajny sceptyk. Niewątpliwie złośliwy.

 

Zapewne jestem niespełna rozumu, ale czasami dopadają mnie wątpliwości i usiłuję dociekać dlaczego. A teraz właśnie dopadło mnie kilka takich, na które świat reaguje inaczej, niż ja.

 

- Skoro Wielka (wyłącznie z nazwy) Brytania wyrzekła się Europy, dlaczego występuje w europejskich pucharach najpopularniejszego ze sportów w Europie? Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, żeby piłkarskie drużyny z zaścianka, jawnie głoszące odrębność – po prostu wykluczyć, zgodnie z życzeniem Jej Królewskiej Mości?

 

- Dlaczego język używany przez mieszkańców oddzielonych morzem od Europy ma decydować o kształcie czegokolwiek na kontynencie? Skąd pomysł, żeby z nimi negocjować i udawać, że ich zasoby naturalne, czy cokolwiek z dóbr mogło mieć wpływ na rozległy, bogaty i wszechstronnie uposażony kontynent?

 

- Kiedy wreszcie ktoś zada światu pytanie, w imię czego angielski ma być językiem świata, skoro to tylko zimna, gnijąca od wilgoci wyspa, leżąca na krawędzi cywilizacji?

 

Męczą mnie wątpliwości, męczy wytykanie wszystkim narodom ich małostkowych interesów, albo rasizmów lokalnych, a nikt nie chce pamiętać, że to angielska bandera pacyfikowała Czarny Ląd, Australię, Azję, a kiedy kaprysy królów wyspy sięgnęły Europy, ruszyli niemal wpław, by zdeptać francuską niezależność, a kiedy nie udało się militarnie, toczyli wieloletnie spory prawne, polityczne i ech!

 

Kompletnie nie rozumiem zachwytu, masowego ugięcia kolan wobec tak niewielkiej osady, w której ledwie kilka miast się zmieściło. Niegościnnych, ponurych, jak tamtejsza pogoda, skąd wszędzie jest zbyt daleko, kiedy w zasięgu europejskich autostrad są miasta niewiele mniejsze od całej, nieurodzajnej, nękanej północnym wiatrem wyspy.

 

Podziwiam talent wyspiarzy, wciąż potrafiących mamić narody własną, pozorną wielkością, choć sam doskonale potrafię żyć bez ich obecności i nawet drobny dyskomfort mnie nie dotyka nawet od święta. Cóż takiego „dają”, że pieją z zachwytu nawet przywódcy narodów wielokrotnie możniejszych w ludzi i zasoby? Giełdę londyńską? Handlującą tym, czego nie ma na wyspie – dobrami obcymi. Przemysł? Choćby z całej wyspy zrobić gigantyczną fabrykę - i tak nie dogonią rozwijających się Chin. Więc po co hołubić ujadającego kundla, który otwarcie głosi niechęć do jakiejkolwiek wspólnoty, chyba, że ona zostanie nakryta zaśniedziałą, złotą czapeczką królewny lat dziewięćdziesiąt kilka, siedzącą w zimnych murach Windsoru. Od samej myśli czuję wilgoć między palcami nóg, a glony zaczynają mi się wspinać na łydki – ohyda!

16 komentarzy:

  1. Ładna złośliwość. Brzmiąca dość przyjaźnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znaczy - słabo wyszło. nie lubię ich jawnie.

      Usuń
    2. Każdy odbiera tekst przez swój pryzmat, więc i komizm jest możliwy.
      Wzbudzanie uczuć patriotycznych i kultywowanie tradycji przebiega różnie w różnych krajach. Może chodzi o to w jakim stopniu w ogóle przywiązuje się do tego wagę indywidualnie lub grupowo (i w jakim państwie )gdy ma się do czynienia z funkcjonującymi w jakiejś przestrzeni schematami i jaki jest zasięg ich oddziaływania?

      Usuń
    3. mój jest baaardzo lokalny, żeby nie powiedzieć intymny. nie eskaluję i (jeśli się zdarzy spotkać wyspiarza, to raczej nie emanuję jawna niechęcią.

      Usuń
  2. Kiedyś sporo podróżowałam, nie tylko po Europie ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Anglii. Do Szkocji i owszem chociaż tam nie dojechałam, nawet do Irlandii ale do Anglii jakoś nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo to już nie jest Europa, tylko taki przyfastrygowany ogryzek.

      Usuń
  3. Czy niegościnni, nie wiem, nie byłam...

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama zastanawiałam się nad fenomenem Wielkiej Brytanii. Cóż, gdyby nie kolonie na całym świecie, pewnie nie byłaby bogata.:-)
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okradli pół świata, by teraz grzmieć o prawach i obowiązkach.

      Usuń
  5. Nie mam dobrego zdania o Wielkiej Brytanii, mając świadomość ich roli w świecie... Ale czy obecnie ludzie uważają ten kraj za taki wzór i autorytet?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam pojęcia - nikt jakoś tak zrozumiale mi tego nie naświetlił.

      Usuń
  6. Niezmiennie zdumiewa mnie kult otaczający rodzinę królewską. To takie baśniowe, na pewien sposób dziecinne a dla Anglików - nadzwyczaj ważne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niech się bawią w te swoje zaściankowe zabawy. choćby dla urozmaicenia. Holendrzy i Duńczycy też mają monarchie, a nie są to jedyne wyjątki na świecie.

      Usuń
  7. Angielska krata, angielscy dżentelmeni, angielski humor - totalnie mi z tymi zjawiskami nie po drodze, ale muszą być jakieś powody, że Anglicy to liczący się gracze (i to nie na rynku herbat a w polityce).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to "muszą" mnie niepokoi. któż nadał im owo niezwykle odpowiedzialne zadanie, by sprawować nadzór nad światem? kolejny "naród wybrany"?

      Usuń