Zapewne jestem niespełna rozumu, ale czasami dopadają
mnie wątpliwości i usiłuję dociekać dlaczego. A teraz właśnie dopadło mnie
kilka takich, na które świat reaguje inaczej, niż ja.
- Skoro Wielka (wyłącznie z nazwy) Brytania wyrzekła się
Europy, dlaczego występuje w europejskich pucharach najpopularniejszego ze
sportów w Europie? Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, żeby piłkarskie drużyny z zaścianka,
jawnie głoszące odrębność – po prostu wykluczyć, zgodnie z życzeniem Jej
Królewskiej Mości?
- Dlaczego język używany przez mieszkańców
oddzielonych morzem od Europy ma decydować o kształcie czegokolwiek na
kontynencie? Skąd pomysł, żeby z nimi negocjować i udawać, że ich zasoby
naturalne, czy cokolwiek z dóbr mogło mieć wpływ na rozległy, bogaty i
wszechstronnie uposażony kontynent?
- Kiedy wreszcie ktoś zada światu pytanie, w imię
czego angielski ma być językiem świata, skoro to tylko zimna, gnijąca od
wilgoci wyspa, leżąca na krawędzi cywilizacji?
Męczą mnie wątpliwości, męczy wytykanie wszystkim
narodom ich małostkowych interesów, albo rasizmów lokalnych, a nikt nie chce
pamiętać, że to angielska bandera pacyfikowała Czarny Ląd, Australię, Azję, a
kiedy kaprysy królów wyspy sięgnęły Europy, ruszyli niemal wpław, by zdeptać
francuską niezależność, a kiedy nie udało się militarnie, toczyli wieloletnie
spory prawne, polityczne i ech!
Kompletnie nie rozumiem zachwytu, masowego ugięcia
kolan wobec tak niewielkiej osady, w której ledwie kilka miast się zmieściło.
Niegościnnych, ponurych, jak tamtejsza pogoda, skąd wszędzie jest zbyt daleko,
kiedy w zasięgu europejskich autostrad są miasta niewiele mniejsze od całej, nieurodzajnej,
nękanej północnym wiatrem wyspy.
Podziwiam talent wyspiarzy, wciąż potrafiących mamić
narody własną, pozorną wielkością, choć sam doskonale potrafię żyć bez ich
obecności i nawet drobny dyskomfort mnie nie dotyka nawet od święta. Cóż
takiego „dają”, że pieją z zachwytu nawet przywódcy narodów wielokrotnie
możniejszych w ludzi i zasoby? Giełdę londyńską? Handlującą tym, czego nie ma
na wyspie – dobrami obcymi. Przemysł? Choćby z całej wyspy zrobić gigantyczną fabrykę - i tak nie dogonią rozwijających się Chin. Więc po co hołubić ujadającego
kundla, który otwarcie głosi niechęć do jakiejkolwiek wspólnoty, chyba, że ona
zostanie nakryta zaśniedziałą, złotą czapeczką królewny lat dziewięćdziesiąt
kilka, siedzącą w zimnych murach Windsoru. Od samej myśli czuję wilgoć między
palcami nóg, a glony zaczynają mi się wspinać na łydki – ohyda!
Ładna złośliwość. Brzmiąca dość przyjaźnie :)
OdpowiedzUsuńznaczy - słabo wyszło. nie lubię ich jawnie.
UsuńKażdy odbiera tekst przez swój pryzmat, więc i komizm jest możliwy.
UsuńWzbudzanie uczuć patriotycznych i kultywowanie tradycji przebiega różnie w różnych krajach. Może chodzi o to w jakim stopniu w ogóle przywiązuje się do tego wagę indywidualnie lub grupowo (i w jakim państwie )gdy ma się do czynienia z funkcjonującymi w jakiejś przestrzeni schematami i jaki jest zasięg ich oddziaływania?
mój jest baaardzo lokalny, żeby nie powiedzieć intymny. nie eskaluję i (jeśli się zdarzy spotkać wyspiarza, to raczej nie emanuję jawna niechęcią.
UsuńKiedyś sporo podróżowałam, nie tylko po Europie ale jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do Anglii. Do Szkocji i owszem chociaż tam nie dojechałam, nawet do Irlandii ale do Anglii jakoś nigdy.
OdpowiedzUsuńbo to już nie jest Europa, tylko taki przyfastrygowany ogryzek.
UsuńCzy niegościnni, nie wiem, nie byłam...
OdpowiedzUsuńteraz będzie łatwiej "nie bywać".
UsuńSama zastanawiałam się nad fenomenem Wielkiej Brytanii. Cóż, gdyby nie kolonie na całym świecie, pewnie nie byłaby bogata.:-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
okradli pół świata, by teraz grzmieć o prawach i obowiązkach.
UsuńNie mam dobrego zdania o Wielkiej Brytanii, mając świadomość ich roli w świecie... Ale czy obecnie ludzie uważają ten kraj za taki wzór i autorytet?
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia - nikt jakoś tak zrozumiale mi tego nie naświetlił.
UsuńNiezmiennie zdumiewa mnie kult otaczający rodzinę królewską. To takie baśniowe, na pewien sposób dziecinne a dla Anglików - nadzwyczaj ważne.
OdpowiedzUsuńniech się bawią w te swoje zaściankowe zabawy. choćby dla urozmaicenia. Holendrzy i Duńczycy też mają monarchie, a nie są to jedyne wyjątki na świecie.
UsuńAngielska krata, angielscy dżentelmeni, angielski humor - totalnie mi z tymi zjawiskami nie po drodze, ale muszą być jakieś powody, że Anglicy to liczący się gracze (i to nie na rynku herbat a w polityce).
OdpowiedzUsuńto "muszą" mnie niepokoi. któż nadał im owo niezwykle odpowiedzialne zadanie, by sprawować nadzór nad światem? kolejny "naród wybrany"?
Usuń