czwartek, 15 kwietnia 2021

Wewnętrzny monolog.

 

Nauczę się nie oddychać. Nie jeść, nie pić, nie pożądać. Życie jest tak toksyczne, że czas najwyższy pomyśleć, jak je z siebie wyplenić.

 

Nikt mnie nie pytał, czy chcę żyć, nikt nie prowadził szeroko zakrojonych badań, ani analiz ekonomicznych. Zostałem urodzony, a instrukcja obsługi człowieka zaginęła w trakcie porodu (wtedy jeszcze „naturalnego”).

 

Pytałem obcych i tych, którzy zdawali się patrzeć przychylnym okiem, ale ich instrukcje też przepadły – chyba, że kłamali przymuszeni nieznanym imperatywem.

 

Kładę się na wznak, żeby możliwie największą powierzchnią przylegać do grawitacji. Totalna bezwładność. Milczę, nie zakłócam eteru szumem, który nie wniesie nic dobrego, poza zamieszaniem.

 

Przekonuję samego siebie, że obiad nie ma sensu – co z tego, że mi pachnie i kusi zmysły, skoro niesie w sobie tak wiele ryzyk, że szamani, mędrcy i trenerzy personalni aż się zachłystują, jaką najprzód wadę wyeksponować, nim przejdą do masowej zagłady moich poglądów i plebejskich przyzwyczajeń.

 

Leżę. Gapię się w zimne światło telewizora. Zdumiewający wynalazek – naiwne światło niesie domniemaną nadzieję ciepła – dopiero ludzkość musiała opanować moje zmysły, żeby skutecznie rozdzielić światło od ciepła.

 

Na monitorze pani, która w średniowieczu dawno już byłaby kompostem, co najwyżej wzmiankowanym w kronikach, gdyby wówczas była równie toksyczna w słowach, jak jest dziś. Akumuluję potencjalną energię, o której nauczyciel fizyki mawiał, że przyjdzie czas, że przepalą się więzy i zakwitnie eksplozją ruchu, nie tracąc ani grosza pośród chwil zgromadzonych prawnie, bądź też poza protokołem dyplomatycznym.

 

Pani uśmiech ma namalowany, a twarz skrupulatnie dopracowaną w laboratoriach kosmetycznych, wypacykowaną i odzianą w uśmiech służbowy, który chyba się na niej zaskorupił – tylko cygańskich patelni się nie myje – reszta wymaga zabiegu po każdym użyciu.

 

- Błagam – nie uświadamiaj mnie, kto i jak często użytkował ostatnio twarz widzianą w TV – kompletnie mnie to nie interesuje, a podejrzewana, przyszła wiedza przeraża.

 

Przełączam kanał. Inna pani. Pstrykam dalej. Teraz pan – znaczy kanał dla odbiorcy o preferencjach fallicznych, albo prymitywna prowokacja. Uciekam czym prędzej, nie chcąc nawet diagnozować podświadomości własnego rozporka.

 

Leżę. Boję się pytań - po co, dlaczego, w imię jakiej idei? Udaję, że płynę z nurtem, który błogosławi i wychwala publicznie moją nieruchawość. Moją bierność i pokorność. Mój strach i bezwładność. Płynę oficjalnie, ale podbrzusze mam pełne nienawiści do samego siebie. Żem tak uległy, bezmyślny i głupi. Płynę – leżąc w przepoconej pościeli z tępą świadomością, że tylko mój węch został skazany na degustację zapyziałego mną aromatu otaczającej mnie aury.

 

Nie przyjdzie nikt, nikt nie skarci, a tym bardziej nie pochwali. Pożegnałem się z kalendarzem rok temu, bo przewijanie kartek donikąd pozbawiało mnie resztek złudzeń. Ależ silny musiał być Odys, by wracać tak długo. Ależ wytrwała, czekająca cudu Helena… Inny materiał. Bliższy Olimpowi. Ja ledwie mogę dotrwać najbliższej nocy.

 

Leżę. Z braku jakichkolwiek pomysłów. Ze strachu. A przecież mógłbym…

14 komentarzy:

  1. Bywa, że nie ma się siły na nic więcej. Ale życie jest mimo wszystko cudem i warto żyć, oddychać, doświadczać. Aż tak daleki pesymizm nie jest konieczny :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ależ ja się wciąż uśmiecham. tylko temat niewesoły.

      Usuń
  2. Aaa... znam podobny stan. Co prawda nie tak bardzo zapyziały, pozbawiony nienawiści do siebie i bez telewizora, ale parę wspólnych elementów by się znalazło. Czuć było życie uchodzące wąską strużką energii rozpływającej się w nicości i zasilającej Niewiadomoco. Czułam się jak ptak, który kładzie się na grzbiecie, bo wie że czas odejść. Ale są sytuacje, które sprawiają że wstajesz i wracasz do życia. Być może dlatego, że jeszcze ma się coś do zrobienia, co jest chwilowo ukryte...
    katasta227

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. media mówią, że depresja i kryzys dopada ludzi. a to taki właśnie wybryk - depresyjny, nieufny i obolały. szczęśliwie, to tylko słowa. trzymam się lepiej, niż pikle w octowej zalewie.

      Usuń
    2. W moim przypadku to była bardziej moja decyzja i pozwolenie by się zadziało( uchodzenie życia). Ale być może to tylko wytwór wyobraźni? W każdym razie faktycznie było i jest coś do zrobienia. Tyle, że w niewielkim zakresie - dość małym najbliższym kręgu. Nie nastawiam się już w każdym razie ani na śmierć, ani na życie. :)Trwam.
      katasta227

      Usuń
    3. to smutne.
      ja ciągle rozglądam się, patrzę, szukam nowego, intrygującego, choćby w malutkim świecie.
      i śmieję się częściej niż rok temu, czy dwa.

      Usuń
    4. A to dobrze, o ile to z powodu radości.
      Trwanie nie oznacza bezsilności, więc jest całkiem znośnie.
      katasta227

      Usuń
    5. nie trwam - czekanie, to coś, co mnie obezwładnia - wolę robić - cokolwiek, choćby i głupio. czekanie jest czymś takim, że na sam dźwięk słowa zbiera mnie na wymioty. i błagam - nie mów, że czekanie, jest robieniem czegokolwiek, bo to przeciwieństwo każdej aktywności.

      Usuń
    6. O...ja pisałam o sobie. Ty wyraźnie zaznaczyłeś że działasz.Trwanie a czekanie, to dwa różne stany. Trwanie nie wyklucza czekania, ale samo w sobie nim nie jest.
      katasta227

      Usuń
    7. trwanie, to nieuświadomione czekanie.na nie-wiadomo-co. albo wiadomo.

      Usuń
    8. Też być może. Wszystko zależy od świadomości. Tak myślę. A schodzenie na głębszy poziom np.fizyki teoretycznej już nie ma sensu. :) Nie wiem jak Ty, ale ja nie przepadam za odrywaniem się na zbyt długo od rzeczywistości.
      katasta227

      Usuń
    9. życie jest zbyt krótkie, żeby się odrywać na długo - wystarczy, że podczas snu dzieją się rzeczy niepojęte.

      Usuń
  3. Witaj, Oko.

    "Mam telewizor - - a żeby się zepsuł!
    Okno na świat, ale coś mi tu nie gra;
    okno to nie jest, przecież w okno bym nie pluł.
    Prędzej już drzwi, których zamknąć się nie da(...).
    Możesz próbować nie włączać go wcale,
    Lecz telewizor dopadnie cię wszędzie,
    Wciśnie ci dziennik i cztery seriale,
    i po raz setny "Jezioro łabędzie"(...).
    Nawet w zacisznym szpitalu bez klamek,
    gdzie mnie zamknięto, bym sobie odpoczął,
    telewizyjne namolne programy
    prześladowały mój mózg dniem i nocą...
    ("Telewizor" - W. Wysocki)
    :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i droga pani z telewizji.
      możesz nie wierzyć, ale są tacy, co nawet dziś żyją bez TV (wiem, wiem - jest łatwiej, bo internet), ale żyją! i to całkiem nieźle.

      Usuń