Sporty ekstremalne mi się zamarzyły. Rodeo. Z
fantazją zakładam dżokejkę i bryczesy, choć konia nie posiadam. Od czegoś
trzeba zacząć, więc oficerki po dziadku wyjmuję z domowej alkowy i wciągam na
nogi. Żeby jakoś uzasadnić fanaberię, w spodnie, poniżej rozporka, wtykam
kawałek deski – niech udaje siodło, niech uwiera i rodzi pęcherze. Dzięki temu
będę miał na twarzy wymalowany mistyczny ból już po kwadransie, a przed
wieczorem wpadnę w trans adekwatny do przeżyć.
- Byle nie popaść w wulgarność, bo to mało mistyczne.
Już pierwsze kroki potwierdzają tezę. Eksperyment
boli, jak cholera, a twarz szarzeje i poci się spontanicznie, nie nękana żadnym
świadomym nakazem. Pomyślałem, wypełniony jadowitym humorem, że gdyby tak na
drodze trafiła się Amazonka odziana mniej, niż ubogo, to chyba doznałbym
objawienia, bo na erekcję miejsca w rozporku nie było absolutnie, a spodnie
wyglądały na takie, które zniosą nawet bezpośredni atak pancernych zagonów.
Szczęśliwie Amazonki zajęte były swoimi sprawami w
innych okolicach, dzięki czemu cierpiałem poniżej ekstremum. Deska, czy koń pod
kiecką, to jednak nie to samo, co w spodniach. Wisielczy humor nie opuszczał
mnie, gdy szedłem omijając nawet połamane płytki chodnikowe. Ze strachu, że się
zachyboczą i podrażnią to, co rozdrażnione, niczym głodny lew z bólem zęba
siedzący nad padliną. Sporty sportami, ale nie trzeba od pierwszego kopa
wygrywać Wielkiej Pardubickiej, będąc jednocześnie koniem i dżokejem.
Park zdawał się być oazą, w której mogłem ukoić część
pionierskiego bólu i ostygnąć zacumowany na ławeczce pod lipką, czy
kasztanowcem. Dryfowałem ostrożnie, mijałem jednostki niestabilne, najwyraźniej
rozkołysane porannym przypływem wódeczki, oraz te zbyt młode na podobną
kurację, lecz kołyszące się, gdyż wciąż nie dogadały się z grawitacją, w jaki
sposób wykorzystywać jedynie dwie z czterech dostępnych kończyn.
Dotarłem, czując, że mój kadłub opanowały świdraki,
glony i małże wgryzające się w skórę bez litości. Przyglądałem się molu,
szukając miejsca, w którym nie narażę miękkiej tkanki na kontakt z czymś
lepkim, wystającym ostro, lub wklęsłym niebezpiecznie. Wzrok ćmił, co sprawiało,
że przegląd podstępów parkowego mebla zajął więcej czasu, niż ekspedycja na miejsce
odpoczynku.
- Jak ci kowboje, czy rycerze mogli siadać na czymś,
co uwiera między nogami? – nie mogłem wyjść z podziwu i jawnie (chyba) kręciłem
głową – Nic dziwnego, że wymarli. Fakirzy też? Klapki z gumowymi kolcami zrzuciłem
po dwóch krokach, bo były dla mnie torturą, sztywniejszymi ostrzami wolałem nie
kusić wybujałej wyobraźni.
Kiedy już podjąłem decyzję i wybrałem miejsce do
zaparkowania swojej delikatności podszedł ktoś, kto pachniał octem
niekoniecznie winnym, choć być może jabłkowego pochodzenia.
- Się masz ziom! – sapnął i rozsiadł się w miejscu, które
już uznałem za własne – Widzę, że też byś się napił. Ale tu puszki zbiera
Brygida ze Staszkiem, więc nie masz szans. Może jakiegoś turystę naciągniesz na
parę groszy, tylko że oni tu rzadko zaglądają. Siadaj, to pogawędzimy! Ależ
susza!
Udany wyczyn. Przeniósł bohatera nie tylko w poszukiwane doznania, ale i w inną grupę społeczną. Mistyczny ból zrobił swoje,że nie wspomnę o epokowym stroju.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że się śmieję, ale czasem tak mam (w związku z różnymi bolączkami).:)
nie przepraszaj - dla śmiechu pisane. ja bawiłem się pisząc i cieszę się, że bawisz się czytając.
UsuńNo pomysł godny masochisty!
OdpowiedzUsuńjotka
żarcik taki. żeby nie było smutno.
Usuń