Potrafisz kochać bez granic. Wiem to lepiej, od
ciebie. Nim świt nastanie, wyrywasz fragment wątroby, żeby nasze dzieci nie były
głodne…
Podziwiam, trwożliwie wypatrując jutra, kiedy poświęcisz
serce, zostawiając mnie ze stygnącym mięsem, z którego soki wygryzać będzie bezkompromisowa
młodość. Będę płakał, bluźnił przeciw wszystkim. Daremny trud. Twoja bezkresna
miłość odbierze mi ciebie. Zatracisz się w macierzyństwie, jeśli tylko pisklęta krzykną:
– Jeszcze!
Rozdrapiesz tętnice, gdy nocne polowanie się nie powiedzie
i nakarmisz drobiazg własnym ciałem. Zdychając, patrzyć będziesz z czułością jak
szarpią twoje podbrzusze, by wygryźć wątrobę, nim zlecą się sępy. Nim nabiorą
sił, by samodzielnie zapolować na dzikie białko.
To naprawdę rozpacz!
OdpowiedzUsuńprzyroda zrobi, co może, by przetrwać.
Usuń