czwartek, 1 kwietnia 2021

Transformacja.

 

Krzewy zapłonęły niedojrzałą zielenią, forsycje nieśmiało się już żółcą, a niebo nad Miastem wciąż chmurne. Księżyc chudnie w oczach i coraz bardziej nadgryziony przelicza noc na kilometry. Szpaki walczą ze srokami o lepsze miejsca na drzewie, choć tych ostatnich nie brakuje, ale – wiadomo. Najpiękniejsze jest to z jabłek, po które sięgnie inny. Bułki sennie wędrują do niewielkich kuchni – parami, czwórkami, albo wręcz małymi watahami. Piach wraca do piaskownicy, spychany zmęczonymi dłońmi, a półdzikie koty czają się, by go ozłocić, kiedy tylko obsługa kuwety wreszcie sobie pójdzie do ludzkich zajęć. W końcu – ileż można sprzątać? Słońce częstuje się wciąż nowymi balkonami, pełnymi zeszłorocznych roślin i pierwszych bratków. Nie jest pazerne, weźmie odrobinę i już zerka w inne okna, puszczając zajączka na zgodę. Takie „perskie oczko”, co to nic nie obiecuje, a sugeruje więcej, niż słowa mają odwagę wygłosić. Gołębie okupują naroża dachów i są czujne, jak rekruci, którym przykazano by nikt-nigdy-niepostrzeżenie. Cienie karleją i przestają straszyć. Jeszcze godzina-dwie, a staną się niegroźnymi, pociesznymi szczeniakami, które chce się pogłaskać i pocieszyć, że dla nich też nadejdzie czas. Że wyrosną i będą znów wilkami, demonami, przed którymi uciekną dojrzewające dziewczątka i chłopcy, którym się zdaje, że już są mężczyznami.

2 komentarze:

  1. Gołębie flirtują na całego, znowu przybędzie tych dachowych i parkowych "zasrańców".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepsze są od trzepotu worków foliowych uczepionych gałęzi drzew. wolę gołębie od tego, co widuję częściej, czyli ludzkich odpadków.

      Usuń