Wspinaczka lekkoatletyczna.
Stanąłem na
szczycie i dumnym wzrokiem zdobywcy ogarnąłem widnokrąg. Nic to, że szczyt
ledwie wystawał z osiedlowego trawnika i trzeba było wnikliwej analizy, by
odnaleźć go pośród klombów pełnych przekwitających azalii. Pionierską modą oflagowałem
kreci kopiec, dokonując pierwszego wejścia.
Pozorant.
Wiatr zaganiał
paprochy, nawet te nieuchwytne gołym okiem i pchał je w jakieś szczeliny,
pęknięcia w murze, albo dziuple pokąsanych drzew. Patrzyłem nieco zdumiony,
podejrzliwy i chyba zazdrosny. Czyżby skarby ukrywał przede mną?
Spacer poranny.
Kot, z wyuczoną
nonszalancją promenował chodniczkiem. Kątem oka wizytował podcienie, słuchem
zahaczał o nieopierzone jeszcze krzewy, jawnie się oblizując. Krok miał
sprężysty, kto wie, czy nie zabójczy.
Na haju.
Niebo skrzyło się
gąszczem gwiazd jątrzących bezkres nocy. Aż przyszedł ten, który je rozsypał,
wziął słomkę i wciągnął nosem wszystkie, bez wyjątku, nim zaśmiał się pełnym
głosem. Kosmiczny odjazd!
Wielki czarownik.
Żałośnie zerkam
na zegar, chociaż to poranek. Obiecałaś mi zachód słońca we dwoje, a ja nie mam
już siły czekać. Zdesperowany przekręcam wskazówki zegara, aż wieczór drgnął i
miarowo podążył w twoją stronę.
Cóż tu komentować. Przeczytać i podziwiać .
OdpowiedzUsuńnie! - przeczytać i spróbować - założenia są proste - maksymalnie 3 zdania i maksymalnie 300 znaków liczonych łącznie ze spacjami. zabawa przednia.
UsuńOszczędność w słowach to moja codzienność. I do zabawy mi daleko, bo swoje przeszłam.
Usuńkatasta227
e tam - tak mogli mówić sybiracy, albo Monte Chriści...
Usuń